polskie centrum bizarro

„O dziewczynce, która wreszcie kupiła sobie psa” by Roman Aleksandrowicz

In Opowiadania on 3 kwietnia, 2013 at 6:00 am

niedobreliterkitxtKto ma psa, ten wie jak wierny potrafi być ten czworonóg (i głośny – przyp. Paskuda). Ten najlepszy przyjaciel człowieka niewątpliwie wzbogaca żywot swego właściciela – kupami posadzonymi pod domem i wesołymi (choć możliwe, że niewesoło kończącymi się, zwłaszcza jeśli ma zdrowe uzębienie lub jak po drodze zdarzyło się mu mieć wściekliznę) gonitwami za kotem/samochodem/listonoszem, bądź czymś innym. Wiadomo jednak, że posiadanie zwierzęcia, podobnie zresztą jak i posiadanie człowieka czy innego stworzenia, niesie za sobą zarówno pewną liczbę obowiązków, jak i wiąże się z gratyfikacjami natury różnej…

Żeby nie brnąć dalej w te mętne rozważania, zapraszamy was do przeczytania kolejnego już tekstu z dziewczyńskiego cyklu, autorstwa – a jakże! – Romana Aleksandrowicza, w którym poza obowiązkową dziewczyną będzie co nieco o jej psie imieniem Azor.

h

O dziewczynce, która wreszcie

kupiła sobie psa

h

Dla P.G.

Nie tak dawno temu i wcale nie tak daleko stąd, w ogromnym mieście leżącym nad szeroko rozlaną, królewską rzeką mieszkała sobie dziewczynka o imieniu Klara. Jednak nie spędziła całego życia w obecnym miejscu zamieszkania – dopiero kilka lat temu jej ojciec dostał świetnie płatną pracę w zagranicznej firmie, a to wiązało się z przeprowadzką z rodzinnego miasta nad królewską rzekę. Matka Klary była bardzo dumna ze swojego męża, ponieważ kilkanaście lat pracował na swoją życiową szansę. Sama Klara była zła i rozgoryczona, gdyż przeprowadzka wiązała się nie tylko z utratą dotychczasowych kolegów i koleżanek, lecz również z koniecznością pozbycia się psa. Firma, która zatrudniła jej ojca, udostępniała na rok ładne mieszkanie służbowe, jednak rodzinie nie wolno było trzymać w nim zwierząt.

W nowym miejscu Klara odnalazła się szybko. Była pilną i sumienną uczennicą, więc w szkole nauczyciele stopniowo przestali ją zauważać. Przy tablicy Klara udzielała właściwych odpowiedzi, w czasie klasówek ściągała umiejętnie, lecz tylko rzeczy, których zapomniała lub nie rozumiała. Pasjonowała ją literatura, więc zaczytywała się w najróżniejszych powieściach, a ponieważ miała ładny głos i dobrą dykcję, chętnie brała udział w konkursach recytatorskich. Koleżanki ją lubiły, gdyż nie zadzierała nosa, a kolegom trzęsły się ręce na jej widok, kiedy przychodziła do szkoły w krótkiej spódniczce.

Po roku rodzina przeprowadziła się do nowego mieszkania, na które zarobił ojciec Klary. Dziewczynka miała nadzieję, że może teraz uda się namówić rodziców na kupno psa, lecz oni stanowczo odmawiali. Klara dojeżdżała godzinami do szkoły, ojciec przesiadywał w pracy, matka miała swoje obowiązki – jednym słowem, nie byłoby komu zajmować się psem. Padał też argument, że niewielkie zwierzę z pewnością czułoby się źle w olbrzymim mieście. Klarę irytowało to, że wszyscy zdawali się przejmować uczuciami nieistniejącego psa, a nikt nie zwracał uwagi na jej potrzeby. Pragnienie posiadania własnego czworonoga narastało w niej, lecz rodzice byli nieugięci. W odczuciu Klary mieszkanie pozostawało dziwnie głuche i puste. Dziewczynka żałowała bardzo, że nikt jej wita obszczekując radośnie. Brakowało jej również ciepłego, psiego pyska na kolanach i tego uczucia pewności, że ktoś zawsze na nią czeka.

Klara wiedziała, że po zdaniu matury będzie studiować język rosyjski na wymarzonym uniwersytecie. Rodzice powzdychali trochę nad taką nieżyciową decyzją córki, lecz cóż mieli do powiedzenia? Ojca czekał kolejny awans – firma przenosiła go do ciepłego kraju nad Atlantykiem, gdzie został dyrektorem generalnym. Ponieważ matka Klary była spragniona ciepła i morza, wyjeżdżała razem z mężem. Zgodnie z planem ich córka miała studiować i opiekować się mieszkaniem przez najbliższe dwa lata.

Pierwszy rok rusycystyki szedł gładko. Klara całkiem nieźle czuła się w grupie, nauka nie sprawiała jej problemów, bukwy opanowała mimochodem, melodia języka rosyjskiego uwiodła ją od pierwszych zajęć. W weekendy – jak to zwykle czynią studenci – pracowała. Bezustannie doskwierał jej brak psa i wreszcie postanowiła jakoś problem rozwiązać.

Ofensywę zaplanowała starannie. Kiedy rodzice przylecieli do kraju na Święta Bożego Narodzenia, od pierwszych chwil słyszeli, że córka cierpi i usycha. Uratować może ją tylko pies. Po tak długim rozstaniu, ojciec pękł już drugiego dnia. Matka trzymała się jeszcze przez trzy doby, a potem pękła z jeszcze większym hukiem. Klara miała swoje pieniądze, hodowlę wypatrzyła kilka tygodni wcześniej, więc jeszcze przed Sylwestrem stała się posiadaczką wymarzonego Atosa.

Pies był młody, lecz chętny do nauki. Klara karmiła go, wyprowadzała, pakowała do torebek atosowe kupy, kąpała i szkoliła. Co tydzień taszczyła na trzecie piętro wielkie wory z psią karmą., gdyż zwierzak był spory i apetyt miał ogromny. Kiedy trochę podrósł i przyzwyczaił się do Klary, został zapisany do specjalnej szkółki dla wyjątkowych psów, a tam nauczył się różniastych sztuczek.

Zajęcia na uczelni stawały się coraz bardziej wciągające, a na dodatek w drugim semestrze w grupie Klary pojawił się Miłosz, który okazał się być chłopakiem nie tylko przystojnym, lecz również kulturalnym i utalentowanym. Klara obserwowała go przez kilka dni, a kiedy jedna z koleżanek, bodajże Gabrysia, wykonała pierwszy ruch, próbując zdobyć Miłosza dla siebie, Klara uznała, że nie jest gorsza, a chłopak należy się jej. Gabrysia – zwykła, szara mysz napływowa – nie miała szans w tym starciu.

Klarę uwierało to, że widywała się z Miłoszem głównie na uczelni. On mieszkał na jednym końcu miasta, ona na drugim, możliwości mieli niewielkie. W weekendy Miłosz pracował, Klara zaś układała psa. Pozostawały im komórki, internet, trzymanie się za ręce w uczelnianym barze. Kilka razy udało się im wyskoczyć do kina, a kiedyś w przypływie młodzieńczego buntu po prostu uciekli z zajęć. Pojechali do domu Miłosza, gdzie akurat nikogo z domowników nie było.

Po ostatnim egzaminie Klara i Miłosz mogli wreszcie spotkać się na wymarzonej kawie na Rynku. Klara starannie przygotowała się na to spotkanie, gdyż jej chłopak miał poznać kogoś ważnego: założyła czarną sukienkę, oraz tego samego koloru rajstopy i nowe, błyszczące buciki. Jedynym kolorowym elementem jej stroju była czerwona opaska we włosach, która idealnie współgrała z obrożą i smyczą Atosa. Ponieważ ustawicznie padał deszcz i było bardzo zimno jak na czerwiec, miała też na sobie lekki, czarny płaszczyk.

Miłosz, jak każdy dobrze wychowany kawaler, czekał już na nią w kawiarni. Wręczył jej kwiatek, podsunął krzesło i natychmiast zachwycił się psem. Atos trzymał pysk na miłoszowych kolanach, a chłopak drapał go za uszami, nie odrywając wzroku od Klary, która wyglądała dziś przepięknie. Kelnerka przyjęła zamówienie na kawę i ciastka, na głos wyraziła podziw dla psa, a odchodząc od stolika żałowała tylko w duszy, że sama nie może położyć głowy tam, gdzie trzymał ją zwierzak. Klara zauważyła jej ukradkowe spojrzenie, lecz nie chciała wywoływać awantury: ważniejsze było to, o czym chciała teraz porozmawiać z Miłoszem.

Zdążyła tylko wypowiedzieć jego imię, kiedy chłopak nagle poczerwieniał, zachłysnął się i dygocząc mocno, złapał się za gardło. Zdezorientowany pies szczeknął kilka razy, ludzie siedzący przy innych stolikach zaczęli się odwracać i szukać źródła hałasu, Klara nie wiedziała, co się dzieje. Miłosz szarpał kołnierzyk, z oczu ciekły mu łzy, a z nosa leciał ohydny śluz. Z jego gardła wydobywało się straszliwe rzężenie. Klara siedziała jak sparaliżowana. Raptem chłopak wyprężył się szczególnie mocno i zwalił z krzesła na ziemię.

Przykre odgłosy niebawem ustały – Miłosz nie żył.

Po tych wstrząsających wydarzeniach Klara wracała do domu na piechotę, by dojść do siebie i odzyskać jasność myśli. Zatrzymała się na moście, odpięła smycz i kazała Atosowi warować. Z kieszeni wyciągnęła niewielki przedmiot, przyjrzała się jeszcze raz dwóm kreskom, a potem wspięła się na balustradę. Ze smyczy zrobiła pętlę i męcząc się strasznie zacisnęła ją na rękach założonych za plecami. Potem rzuciła się w brudnoszare odmęty wezbranej królewskiej rzeki.

I leży tak sobie Klara gdzieś na dnie, a wierny Atos waruje na moście do dzisiaj.

Bielsko-Biała

marzec – grudzień 2012

h
  1. […] PS. Nieuświadomionych uświadamiamy, że nowe opowiadanie Romana Aleksandrowicza należy do cyklu “dziewczyńskiego”, którego poprzednie odsłony znajdziecie: TU, TU, TU, TU i TU. […]

Dodaj komentarz