polskie centrum bizarro

Posts Tagged ‘okłularnik’

PreTeksty: „Okłularnik dziełnie szkłic odbłitki dziełrży” by Dawid Dyrcz

In Akcje Literackie, Opowiadania on 25 marca, 2022 at 6:00 am

pretxt

PreTeksty to najnowsza, niedobroliterkowa seria opowiadań z czapy i od czapy. Każdy przedstawiony tu TEKST powstał na skutek losowego wygenerowania słów kluczowych i stworzenia z nich absurdalnego PRETEKSTU. Odważni twórcy tacy jak Dawid Dyrcz podejmują rękawicę i pokazują, że wyobraźnia nie zna granic.

A jeśli chcecie wziąć udział w tej kreatywnej zabawie, zapraszamy serdecznie do kontaktu poprzez formularz w sekcji Aktualne nabory. My zapodamy PRETEKST. Wy odeślecie TEKST. I nastanie wreszcie Paskudna republika dziwności!

PRETEKST:

Gitarowy chleb grawitacyjny związany z deportowaniem baletowych dominatorów.

TEKST:


Okłularnik dziełnie szkłic odbłitki dziełrży


Ciemnogranatowe światło błysnęło fluorescencyjną pobudką, stawiając umięśnione nogi dominatorów w równym rzędzie; jeden cichy flesz rozpraszający ciemność w zupełności wystarczył. Mimo wczesnej godziny dominatorzy nie potrzebowali większej zachęty. Poruszeni porannym blaskiem wpatrywali się w drzwi celi, w których pojawiło się kilku uzbrojonych w pierścienne paralizatory strażników. Diamentowe oczka lśniły w gotowości do oddania strzału.

– No, panowie, przygotować się do deportacji – powiedział stanowczo najwyższy stopniem mundurowy. – Zaraz wyruszacie.

– A co z myciem zębów? – indagował stojący najbliżej dominator. Jasne, zaczesane do tyłu blond włosy idealnie harmonizowały z aryjskim kształtem twarzy i błękitnymi oczami.

– Cierpimy na deficyt wody, umyjecie je w domu. – Wyszczerzył się, ukazując koński uśmiech, po czym dodał: – Wracacie do siebie.

– Jak to, dlaczego? – Młodzieniec nie wierzył. – Mycie zębów to podstawa higieny.

– Śmiesz kwestionować, gnoju? – Strażnik zbliżył twarz, aż dało się wyczuć, że na śniadanie jadł jajecznicę na bekonie, z niedbale posiekanym szczypiorkiem. W kąciku ust tkwiło nasionko pomidorka koktajlowego. – Nielegalnie przekroczyliście atmosferę, wykorzystując do tego czarną dziurę, która nieświadomie wzięła udział w tym niecnym przemycie. Nie potrzebujemy tu takich jak wy!

Nie pytali o nic więcej, nie błagali, nie pozwalała im na to duma. Dominator nie prosi, to jego proszą – tak brzmiało pierwsze z przykazań, wpajanych od urodzenia. Problem polegał na tym, że nie zjawili się tutaj nielegalnie, a na ciche zaproszenie Stowarzyszenia Uległych Kobiet, którym nie miał kto dogodzić. Miejscowi mężczyźni to zwykłe faje bez fantazji, do tego słabo obdarzeni przez naturę, a one potrzebowały ostrej dominacji z pełnym zaspokojeniem; wiązania sznurem, smagania pejczem, duszenia, klapsów w tyłek i brania siłą na granicy gwałtu. Śniły o nich każdej nocy, lubieżnie zapraszając wilgotną obietnicą uległości. Dominator nigdy nie odmawia dominacji – to drugie z przykazań; więc przybyli.

– Dobra, czas nagli. Teraz grzecznie kładziecie łapska na barki osoby stającej przed wami i ruszacie w rytm muzyki za prowadzącym, a on podąża za utworem – instruował strażnik, nasuwając na głowę pierwszego dominatora zieloną maskę owada, po czym, podkręcając basy, włączył na boomboxie Jezioro Łabędzie. Wraz z początkowym dźwiękiem dominatorzy wspięli się na palcach, jeszcze bardziej uwydatniając umięśnione łydki.

Gąsienica złożona z parunastu dominatorów ubranych w skórzane stroje ponabijane ćwiekami ruszyła w podskokach tanecznym, baletowym krokiem w stronę pasa startowego. Czekał tam na nich uformowany z ciasta i zmielonych gitar, wykorzystujący struny czasowe do przemierzania wielowymiarowego kosmosu, gitarowy chleb grawitacyjny. Perfekcyjnie wygnieciony, nawet doskonalej uformowany. Wszystko zgodnie z obliczeniami i zasadą superpozycji. Czytaj resztę wpisu »