polskie centrum bizarro

Posts Tagged ‘zeter zelke’

BizarroCon V – relacja Paskudna

In Akcje Literackie, Różne, różniste on 25 października, 2023 at 11:00 am

biz5

Naszego drogiego Paskuda cieszą wszelkie przejawy bizarromaniactwa – a takie, jak piąty, jubileuszowy BizarroCon, to już w ogóle. No bo jak tu nie cieszyć Jednooka swego, skoro odbyły się i premiery antologii, i dyskusje panelowe, i czytanie pod obraz, i prelekcje merytoryczno-roślinne, i wspólna pisanina, a i jedyny w Polsce bizarro stand-uper Grzegorz „The Somsiad Destroyer” Kałużny powrócił na największą małą scenę w kraju. Ech, pokonwentowało by się jeszcze w Krakowie, ale dokąd wiatry Paskuda zawieją w przyszłym roku, to jeno groch w jego żołądku wie…

Tymczasem borem lasem dzielimy się z Wami dobrocią w postaci wybitnej prozy (wraz z wersjami czytanymi LIVE!), jaka powstała w trakcie spotkania – oraz garścią zdjątek, coby tym, którzy mogli być, a nie byli, zagrać na nosie i zadąć w trąbkę Eustachiusza. Albowiem wiedzcie, że było – PO ZBÓJU!!!


GrzegorzBest

Wentylator

by Lidia Koźmik-Kiszela, Agnieszka Kyrcz & Grzegorz Kałużny

Wersja audio

Krnąbrny wentylator kulał, bo zrobiono go z kaleki. Wkurwiał go świat, który niby rozumiał jego niepełnosprawność, ale jej nie akceptował.

Przewrócił go ktoś i pokulał do kibla.

Kibel mu poradził:

– Nie daj się spuścić. Walcz!

A on odpowiedział:

– Upadłem nie raz, ale będę walczył jak Antonio Banderas!

Później powiesił się na suficie i rozrzucał kupę na cały świat, krzycząc „skubi-dubi-dubi-dub-jes-jes-jes!”.

Filmik z tego wydarzenia osiągnął czternaście milionów wyświetleń i osiem milionów followersów.


Radość na BC5

Mandolina i sąsiad

by Martyna Cichocińska, Marcin Jendrzej, Krzysztof Szabla & D.A. Recki

Wersja audio

Nie mogę spać. Chodzę ostatnio cały czas rozdrażniony. Z początku myślałem, że to przez pracę, ale najpewniej wina leży po stronie sześciorękiego kosmatego sąsiada, przesiadującego na suficie i grającego co noc na mandolinie. Na dodatek ta mandolina przypomina moją byłą żonę.

Nie wiedzieć czemu drażniący dźwięk mandoliny kieruje moje myśli ku wybraniu się na zakup żelek malinowo-cytrynowych.


Bizarrotektyw

Długa

Katarzyna Szewioła-Nagel & Katka Wolny

Wersja audio

Kazek szedł szosą. Było ciemno i wilgotno, ale on na to nie zważał. Popił z kolegami i teraz musiał jakoś trafić do domu. Niestety, żaden autobus nie kursował już o tej porze. Zachciało mu się srać, sikać i wymiotować. Zboczył więc w krzaczki w nadziei na ulgę. Jego pupa przy zetknięciu z wilgotnymi źdźbłami trawy zaczęła strzelać.

Nagle pojawił się on! Zamiast pyska miał dupę, a zamiast ogona wytatuowaną szczękę, która była krzywousta.

Kazek patrzył, patrzył i niedowierzał.

Ten tam stał, lampił się pieprzykami na zadku i cisnął jakąś bajerę za pomocą pierdów, które – co Kazek wywnioskował po chwili – brzmiały jak alfabet Morse’a.

Przerażony wciągnął gacie, nawet tyłka zapomniał wytrzeć i ruszył w Długą.

Nie pamiętał, kiedy znalazł się w domu. Pamiętał tylko, że dupa długo go szczypała.


Po zboju

Żyrafa Salwador

by Hubert Jarzębowski, Kornel Mikołajczyk, Dawid Kain, Agata Francik & Tobiasz Kruk

Wersja audio

Żyrafa Salwador chciała chichotać, lecz nie umiała, mimo że zabiła już 5.000 ludzi. Morderstwa powinny przynieść jej radość. Coś było nie tak. Myślała i myślała o ludziach, których pozbawiła głów swym kopytkiem i doszła do wniosku, że kłopot tkwi w jej wysokości. (Nie, nie Jej Wysokości Królowej Elżbiecie, chodziło o wzrost.) Zabójca musi patrzeć w oczy ofiary, gdy pozbawia ją światła duszy.

Pewnego dnia, gdy spacerowała po Białymstoku, zaczepił ją klaun na szczudłach. Klaun był w dodatku fetyszystą żyrafich szyj – ale dość o jego zaletach.

Zagaił:

– Czy umyć pani szyjkę? Cała pani w plamach!

Klaun przystąpił do szorowania plam nie do odplamienia.

Żyrafa spojrzała w jego oczy i dojrzała w nich nadchodzący chichot.

Przystąpiła do sztyletowania.

Wreszcie, ktoś na jej poziomie!

Klaun zmarł roześmiany. Właśnie o tym marzył, odkąd szef zlecił mu gównianą robotę mycia żyrafich szyj w Białymstoku. Odkrył, że lepszym fetyszem nad mycie żyraf jest gnicie w ziemi – z powodu żyraf.

Żyrafa Salwador ściągnęła tymczasem uśmiech z twarzy klauna i zachichotała. Z początku lekko, a potem – PO ZBÓJU!!!

Notka redakcyjna A.D. 2023

In Różne, różniste on 4 września, 2023 at 9:15 am

niedobreliterki2

Przy okazji najnowszej edycji Kapitularza (w randze Polconu) doszło do wiekopomnego wydarzenia!

Otóż po raz pierwszy od zamierzchłych czasów spotkała się prawie cała obecna redakcja Niedobrych Literek. Udział w tym wydarzeniu brało kilka rodzajów pizzy, napojów piwopodobnych, pluszaków, no i te stwory, które znajdziecie na fotce poniżej: dwóch spośród trzech Ojców Założycieli w osobach Darka Barczewskiego i Kazimierza Kyrcza Jra, a także Prężnie Działający Rednacze Nowego Pokolenia, czyli: Zeter Zelke i Kornel Mikołajczyk. (Zabrakło jedynie Paskuda, który w tym czasie wskoczył na motorower i pojechał po żelki, ale kiedy wrócił, nikogo nie zastał, więc zabrał swoje Haribo na wycieczkę do Paramaribo.)

Ojce Syn i Córa

W trakcie plenum Najwyższego Kierownictwa nie doszło do rozlewu krwi ani wrogiego przejęcia władzy (wersja oficjalna). Uzgodniono, że niedobroliterkowa Złoga G (zgadnijcie o jakie „gie” chodzi!) nadal będzie promować jedyną słuszną bizarropolitykę, obejmującą zarówno kolejne wpisy na Niedobrych Literkach, paskudZiny, jak i rozliczne edycje BizarroConów. Bądźcie zatem czujni, zwarci i tfu… twórczy.

Stay tuned!

na Kapitularzu

Zakręcone pogawędki, czyli rzecz o humorze w bizarro

In Akcje Literackie, Różne, różniste, Wywiad on 16 stycznia, 2023 at 6:00 am

niedobreliterki-net-logo

Dzisiaj zabraliśmy się tu wszyscy, aby przedyskutować arcyważną sprawę, a więc wagę humoru dla konwencji bizarro. Jednooki przepytuje Bogu ducha winnych bywalców Paskudnego Dworu, zgarniętych z łapanki z mrocznych korytarzy, tudzież wywleczonych wprost z toalet. Bo humor, proszę Państwa, niejedno ma imię. Ale czy bizarro z niego słynie? Co Agent Paskudnego Dworu, to opinia. Jaka zaś jest Wasza? Czy któryś z uniżonych sług Jednookiego odmienił Wasze postrzeganie humoru w bizarro? Czy wręcz przeciwnie? Zapraszamy do przejrzenia zapisu z przesłuchania.




Paskud: Czy humor w bizarro fiction jest potrzebny? Czy pozwala uczynić dziwność tekstów przystępniejszą?

Kazimierz Kyrcz: Humor pomaga uczynić życie znośniejszym. Dobre bizarro, w moim przekonaniu, w jakiś pokrętny, nieoczywisty sposób także, tak więc jest w nim miejsce i na odrobinę śmiechu.

Karol Mitka: Ciężko mi sobie wyobrazić bizarro bez akcentów humorystycznych. Absurd, groteska, wywracanie motywów, to wszystko wiąże się z komizmem. Tyle też, że wiele zależy od odbiorcy. Jednego coś będzie bawić, drugi powie, że nie widzi w tym nic śmiesznego, a autor to jakiś debil.

Krzysztof Szabla: Jeśli przyjmiemy, że w bizarro liczy się przede wszystkim dziwność, to można ją osiągnąć różnymi sposobami. Pierwszy przykład z brzegu: „Głowa do wycierania” Davida Lyncha. To z całą pewnością dziwny film, ale ciężko go nazwać zabawnym. Tam nawarstwienie niepokojących i surrealistycznych scen tworzy tę nietypową atmosferę, wyjętą wprost z koszmarnego snu. Sporo książek Mellicka zawiera znikomą ilość humoru, na przykład „Dom na ruchomych piaskach”, „The terrible thing that happens” czy „Kill Ball”. Dużo zależy od autora, ale myślę, że w bizarro efekt komiczny często tworzy się sam z siebie. Kiedy dokładamy kolejne coraz bardziej absurdalne elementy i coraz dziwniejszych bohaterów, siłą rzeczy w pewnym momencie zaczyna to być zabawne, przynajmniej dla osób lubiących tego typu abstrakcyjne klimaty. Jeśli kiedyś dziwaczna twórczość będzie bardziej popularna, pewnie pojawi się jakieś rozróżnienie na bizarro śmieszne, dla fanów komedii oraz bizarro poważne, dla miłośników surrealizmu i innych dziwności. Czytaj resztę wpisu »

PreTeksty: „Prostytutki z Cukrowej Górki” by Zeter Zelke

In Akcje Literackie, Opowiadania on 9 września, 2022 at 9:00 am

pretxt

PreTeksty to niedobroliterkowa seria opowiadań z czapy i od czapy. Każdy przedstawiony tu TEKST powstał na skutek losowego wygenerowania słów kluczowych i stworzenia z nich absurdalnego PRETEKSTU. Odważni twórcy tacy jak Zeter Zelke podejmują rękawicę i pokazują, że wyobraźnia nie zna granic.

A jeśli chcecie wziąć udział w tej kreatywnej zabawie, zapraszamy serdecznie do kontaktu poprzez formularz w sekcji Aktualne nabory. My zapodamy PRETEKST. Wy odeślecie TEKST. I nastanie wreszcie Paskudna republika dziwności!

PRETEKST:

Trójnogi pies kręci sutki malinowej mambie podczas rozpadu galaktyki Andromedy.

TEKST:


Prostytutki z Cukrowej Górki


Gdzież znaleźć sens życia? Wielu doszukuje się go w dążeniu do szczęścia. Niektórym pogoń za nim idzie łatwiej, innym trudniej. Wszystko zależy od osobowości, od indywidualnych oczekiwań. Jednemu do spełnienia potrzeba trzykondygnacyjnej willi z masy kakaowej, z marcepanowym dachem i ścianami wytapetowanymi lukrecją ze śliwkami w czekoladzie; drugi zadowoli się zachodem Landrynki nad Glazurowanym Morzem. Co zaś w sytuacji, kiedy nie nad przypadkowym Cukraninem, lecz nad całą galaktyką zawisa obietnica zagłady? Czy to nie przekreśla sensu pogoni za szczęściem? Z czego się cieszyć, skoro dni słodycza są policzone? Czarna dziura w centrum Andromedy rozrastała się nieprzerwanie. Nic nie wskazywało na to, by Cukrówka uniknęła losu planet rozerwanych na strzępy przez przyciąganie wiecznie nienasyconej paszczy. Na razie Landrynka wschodziła i zachodziła regularnie. To, że nadciągało coś złego, uwidaczniało się nocą, gdy Miętus wstępował na niebo i okraszał śpiące krainy magiczną, bladoniebieską poświatą. Wystarczyło przyjrzeć się uważniej, żeby dostrzec niespokojne dygotanie gwiazdeczek błyszczących na firmamencie; jakby złowroga macka dziury już wyciągała się po nie ze środka galaktyki i wolniutko rozmontowywała ich ochronną powłokę. Gdzie w takich warunkach odnaleźć sens życia?

Czytaj resztę wpisu »

Kąsamy, czyli World Dracula Day

In Akcje Literackie, Opowiadania on 26 Maj, 2022 at 2:45 am

batskud

Jesteśmy Niedobrzy. To chyba jasne dla każdego, kto choć raz odwiedził tę stronę. Nie kryjemy się z tym, nie udajemy, jesteśmy sobą. „Bierzta nas albo idźta stąd!”, żeby zacytować (Niedobrze) angielskie powiedzenie.

A dziś Niedobroć swą objawiamy obiektem naszego świętowania. Nie, nie przygotowaliśmy opowiadań na Dzień Matki, bo to dla nas PHI! zbyt sztampowe. Miast tego postanowiliśmy przyjrzeć się ogólnoświatowej celebracji najsłynniejszego gacka w uniwersum podczas World Dracula Day!

Czego możecie się dziś spodziewać? Ano, wampirów w opałach i pali w wampirach. Ssania, rozlewu krwi oraz przedstawicieli rzędu Chiroptera. A wszystko to, rzecz jasna, w atmosferze absurdu typowej dla Polskiego Centrum Bizarro. Bo gdzież indziej przeczytacie tak znamienite teksty jak:


  1. Strona: Wstęp
  2. Strona: „Dziewica zazdrośnica” by Dawid Dyrcz
  3. Strona: „Fałszywy alarm” by Zeter Zelke
  4. Strona: „Pal marnotrawny” by Krzysztof Szabla
  5. Strona: „Parcie na hemoglobinę” by Korneliusz Chwaliborski
  6. Strona: „Gra wstępna” by Agata Suchocka
  7. Strona: „Skok w dal na pal” by Kornel Mikołajczyk
  8. Strona: „Szklanka do połowy pełna” by Marcin Zwoleń
  9. Strona: „Cudowny obrzęd Vlada Iwanowycza Drakuli” by Grzegorz Kałużny

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9

Noc Muzeów z Jolo Szpilorkiem i Podmuchem Szczawiu

In Akcje Literackie, Opowiadania on 18 Maj, 2022 at 6:00 am

Jako znani koneserzy sztuki, w Międzynarodowy Dzień Muzeów redakcja Niedobrych Literek nie mogła podarować sobie nie wystawienia własnych eksponatów. Na tapet poszło to, co wychodzi nam najlepiej, czyli teksty. Te o naszych – i, mamy nadzieję, Waszych – ulubieńcach. Wykonujących nocne zlecenia na wystawie, bo czemuż by nie?

Dla Jolo Szpilorka i Podmuchu Szczawiu to pierwsze spotkanie, ale czy ostatnie? To pokaże czas, wielki weryfikator. My możemy tylko zaprosić do lektury tych wyjątkowych opowiadań, które wysiłkami Zeter Zelke i Kornela Mikołajczyka powstały jako równoległe wizje – i tak też je prezentujemy.

Sztuko, przybywaj! Tudzież zdychaj. Jak kto woli.


Czytaj resztę wpisu »

„Podmuch Szczawiu kontra Totemy Stolenu” by Kornel Mikołajczyk

In Opowiadania on 22 kwietnia, 2022 at 6:00 am

Paskud_Szczawiu_2

Podwyżki cen paliw potrafią zdenerwować każdego zmotoryzowanego. Do tego stopnia, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie pogodzić się z rowerem, hulajnogą, rolkami; albo czy nie łatwiej skonstruować w garażu teleporter z miksera, karmnika i kilograma plutonu. Szczególnie że dzisiaj świętujemy Dzień Ziemi i przydałoby się odciążyć starą Mateczkę od samochodowych spalin.

Podmuch Szczawiu, który nie gościł na naszych łamach od ładnych pięciu miesięcy, bynajmniej nie posiada prawa jazdy. Nie przeszkadzało mu to jednak przyjąć zlecenia na członków zarządu pewnego złodziejskiego koncernu paliwowego (wszelkie podobieństwa „przypadkowe”). Jeśli kiedykolwiek, patrząc na ceny wyświetlone na totemach stacji paliwowych, mieliście ochotę kogoś zamordować – spokojnie. Szerszejen-berseker spełni Waszą fantazję w poniższym opowiadaniu, okraszonym ilustracją autorstwa Zeter Zelke.

Do boju!


Podmuch Szczawiu

kontra

Totemy Stolenu

by

Kornel Mikołajczyk

Życie płatnego zabójcy nie jest łatwe. A życie asasyna operującego na dnie zleceniowej okrężnicy, to już w ogóle. Z drugiej strony, kiedy jest się naznaczonym przez duchy przodków indiańskim berserkerem uzależnionym od wody ognistej, trudno liczyć na wyszukaną klientelę; na garoty, tłumiki i zbrodnie w białych rękawiczkach godne legendarnego klanu ⸸Szpilorków⸸. Jak bowiem z elegancją zlikwidować kogoś przy użyciu pary tomahawków? Jak ściągnąć skalp bez brudzenia sobie rąk? Więc wracamy do punktu wyjścia – życie płatnego zabójcy to ciężka orka.

Podmuch Szczawiu nie korzysta ze zdobyczy techniki. W stroju szerszejeńskiego wybrańca brak choćby kieszonki na zegarek, toteż komórka, tablet czy inne nowoczesne gadżety odpadają. Dzikus bynajmniej nie cyka też „słodkich fociaszków” na portal społecznościowy Bukszpan. Jedynym śladem jego internetowej obecności jest e-profil stworzony przez Urząd do Spraw Indiańskich Koobywateli. Żarło odgrzewa nad paleniskiem, wodę ognistą mrozi w przemysłowej chłodni służącej mu za dom. Zgarnięta z ulicy quasi-sierota, Marcjanna Wandebill, sprząta i odbiera wiadomości; na cóż mu więc odkurzacze czy zapisane w chmurze terminarze? „Gadające skrzynki” zaś? Phi, śmiechu warte! Lepiej wgapiać się w prerię po przejściu stada bizonów. Mniej łajna.

Nie dziwota zatem, że wieści o bandyckich podwyżkach paliw docierają do mordercy z opóźnieniem. Docierają pod postacią komitetu obywatelskiego. Jak na złość, Indianin nie prezentuje się na tyle godnie, ażeby należycie przyjąć grono. Cóż, trudno dokonywać cudów, kiedy spało się z górną połową ciała w kontenerze, uciąwszy komara w środku akcji wyciągania ze śmieci flaszki, w której „ostała się kapka na dnie”. Skronie ściska niewidzialne imadło; w ustach – kapeć. Podmuch Szczawiu wypluwa go z niesmakiem, po czym pionizuje się na bruku, wspomożony dwoma kompletami ramion. Z nieba leje się żar. Przed oczami tańcują fatamorgany wpatrzonych w niego twarzy. Ile ich jest? Nie sposób ocenić. To zlewają się ze sobą, to rozłażą. Tuzin, może dwa. Kobiety i mężczyźni. Mówią coś o zleceniu na Specjał Wodza; że się na nie ściepnęli. Szerszejen nie rejestruje ni słowa, póki nie dostrzega skrzynek z alkoholem na wózku ciągniętym przez brzuchatego brodacza. Wówczas, magicznie, zamienia się w słuch.

Na rynku od paru tygodni panuje dziki zachód. Powodem – konflikt zbrojny w Isterni. Apatyczny, apolityczny Stary Jorek odmówił wspierania którejkolwiek ze stron. W odwecie za oceanem przykręcono kurek. W międzyczasie niezależny dziennikarski kolektyw, OkoLiczni, opublikował szokujące exposé. Wynika z niego, że na zmianę cen oleju napędowego wpłynął nie tylko wzrost wartości surowca, lecz również pięciokrotna przebitka na marży Starojorskiego Koncernu Naftowego Stolen. Prędko wyszły na jaw liczne nieprawidłowości i mataczenia. Kosmiczne premie naliczane kosztem wypłat. Koligacje członków zarządu sięgające czasów studenckich. Kupione za psią ćwierćkę nieruchomości. Cóż z tego? Komisje śledcze przedłużą się o lata, a potem się je umorzy, wyciszy albo złoży do grobu. Zmotoryzowani zaś – będą łożyć horrendalne sumy, bo jakież wyjście im pozostało?

– Mówimy: dość! – kwituje szefowa komitetu, potrząsając koafiurą, jakiej nie powstydziliby się znachorzy ze szczepu Płaskouchych. – Dość wożenia dzieci do szkoły na oparach. Muszą odejść co do ostatniego sukinkotleta; nie sam prezes Bajduś. Inaczej na jego miejsce wybiorą kolejnego złodzieja, nie daj Boże większego. Wydumaliśmy nawet hasło. Samo spłynęło nam z języków!

Gdy nas Stolen grabi w gwarze pięknych swych przemów

Czas, by Podmuch Szczawiu zwiesił zarząd z totemów!

Indianin wygrzebuje spod pióropusza skórkę od banana. Osobiście preferuje tankowanie w odmiennej formie. Nie korzysta też z dobrodziejstw mechanicznych rumaków, a jeśli już, wyłącznie na gapę. Niemniej vox populi przemówił i – co najważniejsze – przyniósł zapłatę. A że nic innego nie przegna mu teraz suchości z ust, odbiera rączkę wózka obfitości i przystaje na umowę. Pięciu członków zarządu na pięciu totemach. Jedna noc. Będzie to wymagało sporo gimnastyki. Nieistotne. Nie na darmo przecież opiekuje się setkami praszczurów: najwspanialszymi specjalistami, jakich zrodziło plemię Szerszejenów.

Czytaj resztę wpisu »

„Trujka Dżumiak węszy Jak obalić Króla?” by Kornel Mikołajczyk

In Opowiadania on 4 kwietnia, 2022 at 6:00 am

Trujka

Dziś Światowy Dzień Szczura. Choćbyśmy chcieli, nie dalibyśmy rady uczcić tego święta inaczej, niż prezentując Wam najnowsze opowiadanie z udziałem Trujki Dżumiak . Głównie dlatego, że sama zainteresowana poprzegryzała nam kable w serwerowni i inne opowiadania szlag jasny trafił… Nic to! Historia, którą zaprezentuje Wam dzisiaj Kornel Mikołajczyk to typowa mroczna baśń rodem ze Starego Jorka. A do tego: okraszona ilustracją autorstwa Zeter Zelke, twórczyni morderczego uniwersum.

Zobaczcie, jak mała szczurzyca obala bazarowego Króla.


Trujka Dżumiak

węszy

Jak obalić Króla?

by

Kornel Mikołajczyk

Życie płatnego zabójcy nie jest łatwe. A życie zaprzysiężonej ludobójczyni nienależącej do rodzaju Homo, to już w ogóle. Z drugiej strony, kiedy jest się zmutowaną szczurzycą z kanałów Starego Jorka, mało kto podejrzewa cię o mordercze zapędy – co dopiero zaś o wyssaną z napromieniowanym mlekiem matki inteligencję. Lecz choćbyś przeprowadzała egzekucje na najbardziej finezyjne sposoby, nie zostawiając ni śladu pazurzastej łapki, czy dwunogi kiedykolwiek przestaną traktować cię jak paskudę z łysym ogonem? Poniechają sypania trutki i stawiania pułapek? Więc wracamy do punktu wyjścia – życie płatnego zabójcy to ciężka orka.

Misja Trujki wymaga ciągłego wsłuchiwania się w puls miasta. W metropolii tych rozmiarów nie brakuje szubrawców, którzy czerpią przyjemność z nękania zwierząt. Ci kryją się niemniej w cieniach. Żaden amator wiewiórczych szisz-kebabów nie wystawi przecież recenzji kulinarnej na łamach Trybuny! Jeśli już, to polują nocą i trzymają swe grzeszki za zamkniętymi drzwiami. Poleganie na policji również mija się z celem. Premii i awansów przysparza funkcjonariuszom wyrabianie norm schwytanych ćpunów czy odzyskiwanie kosztowności zawiniętych bogaczom; nie ganianie z pałką za byle cykadziarzem, który nie ma co do garnka włożyć. Dlatego jeśli chodzi o detekcję okrucieństw i zwyrodnień wobec braci mniejszych, asasynka zachowuje stałą baczność. Podróżuje rurami to tu, to tam. Węszy. Wypytuje znajome szczury, pająki i gołębie – najlepszych informatorów. I permanentnie nadstawia krągłych uszu dumbo, gotowa ruszyć tam, gdzie rozlegnie się pisk cierpienia.

Miejscem, gdzie codziennie słychać podobne jęki, jest Schronisko Plemienia Hipihopi dla Poturbowanych Milusińskich. To jedno z „biur” Trujki. Średnio raz w miesiącu zachodzi tu, by przyjąć zlecenie na likwidację jakiegoś okrutnika, zboka czy zaniedbywacza – ot, gdy w kanałach nawiedzi ją widmo bezczynności. Prowadzących przybytek Indian-pacyfistów nie wzrusza widok dodatkowej mordki do wyżywienia. Kochają każde stworzenie na planecie. Z radością sypią jej karmę do miski, szeleszcząc ceremonialnymi strojami z traw i kwiecia. Gryzońka, w duchu pro bono, uznaje to za zapłatę. Nie śmiałaby wyzyskiwać niebożąt, które tu trafiły. Wystarczająco wycierpiały.

Flafek to najnowszy mieszkaniec przytułku. Z pozoru: srokaty, podstarzały król z oklapniętymi uszami, skulony na ścielisku ze słomy. Niuchnięcie kontrolne opowiada jednak o katuszach skroplonych na skórze niby jad rzekotki, nie do zmycia zabiegami jęzora. I faktycznie – Flafek nie zwija się w kulkę dla wygody. Po prostu, bez czterech łapek to dla niego konieczność.

Falę okaleczeń zainicjował telewizyjny wywiad. Po zwycięskim finale w lidze fejsbola Wergilias Macany, ciepacz Byków z Brokatu, opowiedział przed kamerami, że do sukcesu przyczyniła się szczęśliwa królicza łapa; pamiątka po dziadku. Ktoś zwęszył popyt na amulety wśród entuzjastów sportu. Już następnego dnia, tuż nad ranem, włamano się do sklepu zoologicznego Chrupek. Pod koniec tygodnia naliczono trzydzieści jeden podobnych wtargnięć w całym Starym Jorku. Czasem znikały pieniądze z kas, choć nie zawsze. Ale nieodmiennie porzucano w klatkach zakrwawione, uszate bidulki. Bez kończyny, dwóch, czy – jak w przypadku Flafka – kompletu.

– Nada nam chybko przytkać te czyny hufsyjskie, Nahlarny-roo – chrypie inwalida, zwracając się do Trujki w mowie kicaków. – Hraka! Nie pomnę dokładnie, jak mu z pyska spozierało, ale wąchalec ci u mnie niezgorszy. Pachnidła lawendowe, hristhlay. Tymże waniał ela, któren mnie brzytwulcem pokiereszował.

Morderczyni kiwa łebkiem w podzięce. Niewielka wskazówka, lecz z futrzaków ocalałych po napaści tylko Flafek zapamiętał istotny szczegół. Większość… cóż, większość padła z utraty krwi bądź w wyniku szoku. Ci, którzy przetrwali, nabawili się depresji albo nerwic w postaci rwania sierści z brzucha. Królicze serca to kruche pierniczki i za nic nie wolno ich łamać.

Wici zostają rozpuszczone. Zewsząd, od dalekich Wigwamsów aż po duszne od blokowisk Płyty, od wron, kosarzy i skundlonych parchatków, dobiega ta sama wiadomość zwrotna: nazwisko człowieka, który zbija majątek na obrocie puchatymi fetyszami.

Oldrych Maciejko. Czytaj resztę wpisu »

Nasi na tapet! – wywiad z ZeZe by Magdalena Paluch

In Różne, różniste, Wywiad on 16 marca, 2022 at 10:30 am

Bez tytułuPaskudny Dwór rzuca coraz głębszy cień… ekhem, to znaczy, tego, działalność naszych agentów — w sensie Dworzan — przebija się coraz bardziej do Czytelniczej świadomości. Niedobroliterkowi piewcy Jednookiego przekonują, że nie takie bizarro straszne, podobnie jak niestraszni są sami bizarrofictioniści w swych osobach (bowiem w swych pomysłach straszni już bywają!). Tym zawiłym wstępem ogłaszamy, iż ukazał się wywiad z Waszą uniżoną Dworzanką, Zeter Zelke, o tu: Grozownia  pod linkiem o tym. Dla miłośników grozy (wywiady, beletrystyczne nowości, audycje i podcasty) polecamy miłej uwadze całą Grozownię. Co do wywiadu zaś, możecie też zapoznać się z nim poniżej. Warto, albowiem padło tam wyzwanie. Bizarro i ciężki ładunek symboliczny. Kto podejmie rękawicę? Kto napisze tekst okraszony symbolizmem, a klucz do zrozumienia symboli wywali do rynsztoka ku uciesze/strapieniu wszystkich zainteresowanych? Po raz kolejny dowodzimy, że bizarro to — w wolnym tłumaczeniu z anglosaskiego — dar, który nie przestaje dawać.


Magdalena Paluch: Cześć! Cieszę się, że dołączyłaś do drugiej edycji projektu #grozajestkobietą. Zanim do Ciebie napisałam, słyszałaś coś więcej o tej akcji? Czytałaś teksty koleżanek po piórze?

Zeter Zelke: Niestety nie. Z grozą nawiązałam bardziej zażyłe relacje, bo okazała się poczytniejsza. Nigdy nie miałam wielkiego parcia na horror, choć od zawsze lubiłam.

MP: Pamiętasz, kiedy sama dołączyłaś do grona autorek, które polubiły się z literaturą grozy? Kiedy został opublikowany Twój pierwszy tekst?

ZZ: Grozę lubię, odkąd pamiętam. Moje pierwsze opowiadanie opublikowano w 2012 roku, w antologii Nowa będącej pokłosiem konkursu literackiego zorganizowanego przez portal Horror Online.

MP: Jeśli się nie mylę, Twoją wizytówką, jeśli chodzi o teksty, jest bizarro. Gdybyś mogła krótko wyjaśnić (tym, którzy nie znają), co to jest i z czym się je, i czemu akurat najbardziej to właśnie bizarro przypadło Ci do gustu?

ZZ: Bizarro trudno zdefiniować. Przybiera ono tak wiele odmian, jak wiele jest gatunków literackich. Wspólnym mianownikiem są daleko posunięte: groteska i absurd. Dziwni bohaterowie. Zupełnie kosmiczni. Wysoki poziom abstrakcji. Różni ludzie szukają w bizarro różnych rzeczy. Jeśli o mnie chodzi, uwielbiam, kiedy nonsensowna zupa na koniec oferuje logiczne wnioski. Taki szok poznawczy. Porządek z chaosu. Coraz częściej też myślę, że bizarro nadaje się do uprawiania narracji okraszonej symboliką. Kto nie potrafi odszyfrować symboli, otrzyma niezrozumiały tekst. Kto potrafi – będzie mieć podwójny ubaw. No, tylko trzeba jeszcze umieć taki tekst napisać, co wcale łatwe nie jest. Niniejszym rzucam przyjaciołom w bizarro wyzwanie! Czytaj resztę wpisu »