Naszego drogiego Paskuda cieszą wszelkie przejawy bizarromaniactwa – a takie, jak piąty, jubileuszowy BizarroCon, to już w ogóle. No bo jak tu nie cieszyć Jednooka swego, skoro odbyły się i premiery antologii, i dyskusje panelowe, i czytanie pod obraz, i prelekcje merytoryczno-roślinne, i wspólna pisanina, a i jedyny w Polsce bizarro stand-uper Grzegorz „The Somsiad Destroyer” Kałużny powrócił na największą małą scenę w kraju. Ech, pokonwentowało by się jeszcze w Krakowie, ale dokąd wiatry Paskuda zawieją w przyszłym roku, to jeno groch w jego żołądku wie…
Tymczasem borem lasem dzielimy się z Wami dobrocią w postaci wybitnej prozy (wraz z wersjami czytanymi LIVE!), jaka powstała w trakcie spotkania – oraz garścią zdjątek, coby tym, którzy mogli być, a nie byli, zagrać na nosie i zadąć w trąbkę Eustachiusza. Albowiem wiedzcie, że było – PO ZBÓJU!!!
Wentylator
by Lidia Koźmik-Kiszela, Agnieszka Kyrcz & Grzegorz Kałużny
Krnąbrny wentylator kulał, bo zrobiono go z kaleki. Wkurwiał go świat, który niby rozumiał jego niepełnosprawność, ale jej nie akceptował.
Przewrócił go ktoś i pokulał do kibla.
Kibel mu poradził:
– Nie daj się spuścić. Walcz!
A on odpowiedział:
– Upadłem nie raz, ale będę walczył jak Antonio Banderas!
Później powiesił się na suficie i rozrzucał kupę na cały świat, krzycząc „skubi-dubi-dubi-dub-jes-jes-jes!”.
Filmik z tego wydarzenia osiągnął czternaście milionów wyświetleń i osiem milionów followersów.
Mandolina i sąsiad
by Martyna Cichocińska, Marcin Jendrzej, Krzysztof Szabla & D.A. Recki
Nie mogę spać. Chodzę ostatnio cały czas rozdrażniony. Z początku myślałem, że to przez pracę, ale najpewniej wina leży po stronie sześciorękiego kosmatego sąsiada, przesiadującego na suficie i grającego co noc na mandolinie. Na dodatek ta mandolina przypomina moją byłą żonę.
Nie wiedzieć czemu drażniący dźwięk mandoliny kieruje moje myśli ku wybraniu się na zakup żelek malinowo-cytrynowych.
Długa
Katarzyna Szewioła-Nagel & Katka Wolny
Kazek szedł szosą. Było ciemno i wilgotno, ale on na to nie zważał. Popił z kolegami i teraz musiał jakoś trafić do domu. Niestety, żaden autobus nie kursował już o tej porze. Zachciało mu się srać, sikać i wymiotować. Zboczył więc w krzaczki w nadziei na ulgę. Jego pupa przy zetknięciu z wilgotnymi źdźbłami trawy zaczęła strzelać.
Nagle pojawił się on! Zamiast pyska miał dupę, a zamiast ogona wytatuowaną szczękę, która była krzywousta.
Kazek patrzył, patrzył i niedowierzał.
Ten tam stał, lampił się pieprzykami na zadku i cisnął jakąś bajerę za pomocą pierdów, które – co Kazek wywnioskował po chwili – brzmiały jak alfabet Morse’a.
Przerażony wciągnął gacie, nawet tyłka zapomniał wytrzeć i ruszył w Długą.
Nie pamiętał, kiedy znalazł się w domu. Pamiętał tylko, że dupa długo go szczypała.
Żyrafa Salwador
by Hubert Jarzębowski, Kornel Mikołajczyk, Dawid Kain, Agata Francik & Tobiasz Kruk
Żyrafa Salwador chciała chichotać, lecz nie umiała, mimo że zabiła już 5.000 ludzi. Morderstwa powinny przynieść jej radość. Coś było nie tak. Myślała i myślała o ludziach, których pozbawiła głów swym kopytkiem i doszła do wniosku, że kłopot tkwi w jej wysokości. (Nie, nie Jej Wysokości Królowej Elżbiecie, chodziło o wzrost.) Zabójca musi patrzeć w oczy ofiary, gdy pozbawia ją światła duszy.
Pewnego dnia, gdy spacerowała po Białymstoku, zaczepił ją klaun na szczudłach. Klaun był w dodatku fetyszystą żyrafich szyj – ale dość o jego zaletach.
Zagaił:
– Czy umyć pani szyjkę? Cała pani w plamach!
Klaun przystąpił do szorowania plam nie do odplamienia.
Żyrafa spojrzała w jego oczy i dojrzała w nich nadchodzący chichot.
Przystąpiła do sztyletowania.
Wreszcie, ktoś na jej poziomie!
Klaun zmarł roześmiany. Właśnie o tym marzył, odkąd szef zlecił mu gównianą robotę mycia żyrafich szyj w Białymstoku. Odkrył, że lepszym fetyszem nad mycie żyraf jest gnicie w ziemi – z powodu żyraf.
Żyrafa Salwador ściągnęła tymczasem uśmiech z twarzy klauna i zachichotała. Z początku lekko, a potem – PO ZBÓJU!!!