polskie centrum bizarro

„Zlot” by Rafał Christ

In Opowiadania on 7 Maj, 2012 at 6:00 am

Miło nam powitać na niedobrych literkach kolejnego autora. Rafał Christ zapowiada się na naprawdę interesującego zawodnika wagi bizarro. Jak zwykle, proponujemy Wam najkrótszą i zdecydowanie najbardziej przyjemną drogę, aby się o tym przekonać, czyli… tak, zgadliście: zapraszamy Was do lektury.

Niedobroliterkowy paskud (zwany także Jajem, Którego Należy Się Bać Chyba Że Akurat Niekoniecznie) prosił, aby przekazać Wam tak zwany „cynk” – w zasobach naszego portalu czeka jeszcze jeden szorcik Rafała Christa, co oznacza, że nie wszystko co dobre, szybko się kończy…

Zlot

We Wrocławiu, na polach marsowych rozpoczął się drugi międzynarodowy „Zlot ludzi fajniejszych od innych”. Podtrzymując tradycje z poprzedniego roku, nikt się do nikogo nie odzywał.

Na dobry początek odbył się koncert „Zespołu fajniejszego od innych”. Muzycy wyszli na scenę i stali bez ruchu i dźwięków przez ponad godzinę. Tłumy pod sceną były zachwycone. Jeden z uczestników zaklaskał, gdy zespół schodził ze sceny. Został za to wyproszony ze zlotu, a wszystko odbyło się w kompletnej ciszy i bez żadnego poruszenia.

Pierwszy dzień został uznany za zamknięty i wyjątkowo udany. Organizatorzy byli zachwyceni frekwencją i swobodnym zachowaniem tłumów, niestety nigdy się do tego nie przyznali. Uczestnicy udali się do swoich pojedynczych namiotów i położyli spać.

Nad ranem okazało się, że jeden z namiotów był pusty, a jego właściciel leżał martwy kilka metrów dalej. Nikt nie chciał wzywać policji tym bardziej, że żaden z uczestników nie posiadał komórki. Wszyscy czuli się na to za fajni.

Przypadkiem okolicę patrolowało dwóch policjantów: Nowicki i Wąski. Jako, że byli młodzi i ambitni, postanowili sprawdzić, czy uczestnicy bawią się zgodnie z literą prawa. Mieli też nadzieję załapać się na jakiś darmowy alkohol.

Przywitała ich głucha cisza. Mijali tłumy, z których nikt nawet nie kiwnął głową, ani nie spojrzał na nich spod ciemnych okularów. W końcu policjanci natrafili na ciało. Byli bardzo zdziwieni brakiem poruszenia wśród ludzi. Rozejrzeli się dookoła. W dalszym ciągu nikt nie zwracał na nich uwagi.

– Ty Wąski, ci ludzie są jacyś dziwni – powiedział Nowicki.

– Nie… Oni są po prostu fajniejsi od innych.

– To co? Jest się czym przejmować?

– Daj spokój. Wpisz, że to samobójstwo.

Nowicki nachylił się i dokładnie przyjrzał ciału. Jeden z uczestników zlotu przeszedł po brzuchu ofiary, nic sobie nie robiąc z obecności policji i trupa. Policjant odchylił głowę denatowi i zauważył rozcięcie.

– Wątpię, żeby ktoś uwierzył w to samobójstwo.

– To gardło zmienia postać rzeczy. Wzywam posiłki.

Po dziesięciu minutach w okolicy roiło się od policjantów. Uczestnicy zlotu nie zwracali na nich uwagi. Gdy któryś z mundurowych próbował się czegoś dowiedzieć, prychali bez mrugnięcia okiem i szli dalej. Miejsce zbrodni zostało otoczone taśmą.

Niewchodzenie na teren śledztwa trwało do momentu, gdy jeden z ludzi fajniejszych od innych chciał przejść do toalety, a to była najkrótsza droga. Zerwał taśmę i przeszedł po trupie. Po dwudziestu minutach ciało było całe pokryte błotem, a namiot połamany. Policjanci nie mogli nic zrobić. Wszyscy patrzyli na nich z góry i nikt nie chciał z nimi rozmawiać.

Wąski po którejś z kolei próbie zapytania o imię ofiary, załamał się psychicznie. Oparł się o płot i zaczął płakać. Partner podszedł do niego i poklepał po ramieniu.

– Spokojnie.

– Ale oni mnie ignorują. Nie jestem wystarczająco fajny!

– Wyluzuj. Zapakujemy ich do suk i zawieziemy na komisariat. Idę to ogłosić.

Policjant odszedł, by po chwili wrócić z megafonem. Przyłożył go do ust i przemówił:

– Proszę ustawić się w kolejce. Każdy z was po kolei zostanie zawieziony na komisariat. Trzy radiowozy już czekają. Wszyscy jesteście podejrzani, więc musimy was przesłuchać.

Policjant odłożył megafon i rozejrzał się dookoła. Zero reakcji. Tłum bawił się najlepiej jak potrafił; każdy z uczestników chodził swoimi ścieżkami i nie zaszczycał nikogo swoim spojrzeniem. Nowicki ruszył w stronę radiowozu i otworzył tylne wejście.

Jakimś cudem kilka osób zatrzymało się i przyglądało. Stróż prawa zachęcał do wsiadania. Ludzie uważali się za zbyt fajnych, by się pchać, więc czekali, a kolejka powiększała się.

W miejscu wydarzeń pojawił się Wąski. Chwycił jednego mężczyznę i na siłę wpakował do radiowozu. Wtedy reszta uznała, że są zbyt fajni, aby jechać później. Żaden nie mógł pozwolić, żeby pierwszy transport pojechał bez niego. Zaczęły się przepychanki. Takiego kontaktu nie było przez całą poprzednią edycję zlotu.

Każdy z trzech radiowozów musiał jechać na dwie tury. Ciężko było zorganizować tych ludzi, ale po pewnym czasie udało się.

Na komisariat wszyscy wchodzili z założonymi rękami i w ciszy. W końcu, po kolei każdy z uczestników był proszony do pokoju przesłuchań. Wszystkie próby przesłuchania wyglądały podobnie.

– Nazwisko?! – zapytał policjant.

Cisza.

Stróż prawa nachylił się, żeby ściągnąć podejrzanemu okulary. Uczestnik zlotu tylko prychnął.

– Pytałem o nazwisko!

Policjant podniósł podejrzanego i przeszukał. Znalazł dowód, po czym spisał dane. Tak to się ciągnęło. Zadawanie pytań i głucha cisza za odpowiedź.

Wąskiemu w końcu trafił się „skłonny do rozmów” osobnik. Po wspomnianym wcześniej teatrzyku, uczestnik zlotu zabrał policjantowi protokół i długopis. Wszystko w ciszy. Napisał na kartce:

„Nie wiem, kto to był, nie miałem z tym nic wspólnego. Chcę kawy”

Wąski podniecony sytuacją wybiegł z pokoju i wrócił po chwili z kubkiem gorącej kawy. Podejrzany wziął łyka, po czym wylał resztę na ziemię.

– Rozpuszczalną matole – powiedział.

Policjant jeszcze bardziej szczęśliwy wyszedł i wrócił z odpowiednią kawą. Tym razem nie było niespodzianek i zapowiadała się normalna rozmowa.

– Co pan, panie… – Wąski zajrzał w papiery. – Panie Fuks, wiedział o ofierze?

Cisza.

– Myślałem, że robimy postępy.

– Robimy – odpowiedział Fuks.

– Więc może pan coś powie.

– Nie mogę.

– Dlaczego?

– Wykluczą mnie ze związku ludzi fajniejszych od innych.

– Tutaj zginął człowiek! Mogę pana zamknąć.

– I tak jestem najfajniejszy.

– Ech… Dobrze… To proszę mi powiedzieć, z kim najczęściej przebywała ofiara?

– Z nikim.

– Jak to?

– Związkowcy nie mogą pokazywać się z innymi ludźmi.

– Rozumiem.

– Chociaż często chodziła za nim panna Ignorował. Chyba się w nim zakochała.

Wąski wyszedł z pokoju. Podszedł do najbliższego policjanta, uśmiechnięty jak nigdy.

– I wyciągnąłeś coś ze swojego? – zapytał.

– Nie. A twój właśnie ucieka.

Wąski odwrócił się i zobaczył, jak Fuks opuszcza pokój przesłuchań i idzie w drugą stronę. Podbiegł do niego.

– Panie Fuks. Jeszcze z panem nie skończyłem.

Podejrzany odwrócił się i grzecznie wrócił do pokoju.

Tymczasem policjant Nowicki również myślał, że trafił na przełom w śledztwie. Kobieta, którą aktualnie przesłuchiwał, odpowiadała na pytania, pisząc na komórce.

– A więc panno Ignorował, proszę mi powiedzieć w jakich stosunkach była pani z podejrzanym.

„Żadnych” brzmiał napis na komórce.

– Czy pani go lubiła?

„Nie”

– Dlaczego?

„Był mniej fajny ode mnie”

– Ma pani jakiś pomysł, dlaczego został zamordowany?

„Uważał się za fajniejszego niż jest.”

– To znaczy?

„Wyżej dupy srał.”

– Myśli pani, że taki był motyw?

„Myślę, że ktoś uznał, że jest fajniejszy od niego i dlatego go zabił.”

Nowicki szczęśliwy wybiegł z pokoju. Przy drzwiach spotkał Wąskiego, który chodził w kółko.

– Co jest? – zapytał.

– Nic. Nie wiem, o co mam pytać.

– Mam kilka odpowiedzi.

– Ja też.

Wymienili się protokołami z przesłuchań. Obu policjantom przyszedł do głowy ten sam motyw. Mianowicie: Ofiara, nie chciała się zadawać z panną Ignorował, co ją bardzo denerwowało, do tego związek ludzi fajniejszych zakazywał stosunków seksualnych między członkami. Wszystko to sprawiło, że napięcie seksualne i zazdrość doprowadziły do morderstwa. Policjanci cieszyli się jak dzieci, że rozwikłali zagadkę. Od razu zakuli pannę Ignorował w kajdanki.

Resztę uczestników zwolniono i pozwolono kontynuować zlot. Zapomnieli o panu Fuksie, który ciągle siedział na swoim miejscu. Po jakimś czasie zajrzał tam Wąski.

– Pan wciąż tutaj? – zapytał policjant.

Cisza.

– Może pan wracać na zlot. Mamy morderczynię.

– Panna Ignorował?

– Skąd pan wie?

– Domyślałem się. Do widzenia.

Fuks pozbierał swoje rzeczy, dokończył kawę i wyszedł. Przechodząc obok policjanta, rzucił:

– Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. On był lepszy ode mnie.

Wąski nie zwrócił na to uwagi. Poszedł po swój kubek z kawą, a Fuks opuścił komisariat. Zanim ubrał okulary, spojrzał pogardliwie na pannę Ignorował, prowadzoną przez dwóch policjantów.

Wiedział, że jest ona fajna, ale nie fajniejsza od niego. Nikt nie mógł być fajniejszy.

W tym czasie funkcjonariusze cieszyli się i gratulowali sobie dobrze wykonanej roboty. Wąski wziął łyka swojej kawy i z uśmiechem poklepał partnera po ramieniu.

Nagle usłyszał huczenie w swojej głowie. „Nie jest takie, jakim się wydaje… Był fajniejszy… Fajniejszy… Fajniejszy…” Do tego doszedł obraz jego uśmiechniętej gęby, gdy wspomniał o pannie Ignorował. Wąski upuścił kubek, który roztrzaskał się na podłodze. Wybiegł z komisariatu i wsiadł w radiowóz.

Po paru minutach dotarł na pola marsowe. Nikogo już tam nie było. Uczestnicy zlotu doszli do wniosku, że są zbyt fajni, aby przebywać dłużej w miejscu, w którym ktoś zginął.

– Nieeeeee! – krzyczał policjant przez pół minuty.

Fuks tymczasem szedł sobie ulicą i zakładał nowe okulary. Uśmiechał się z wyższością do ludzi, których mijał.

A teraz o tym, jak człowiek fajniejszy od innych stał się mordercą, czyli najfajniejszym człowiekiem ze wszystkich.

Fuks cały dzień obserwował ofiarę. Wstydził się do tego przyznać, nawet przed sobą. Liczył ilu ludzi mijał i do ilu się nie odezwał. Okazało się, że denat zignorował więcej osób niż on. Nasz bohater nie mógł na to pozwolić. Wtedy w jego głowie narodził się diaboliczny plan.

Popychał pannę Ignorował w taki sposób, aby ciągle znajdowała się przy ofierze. Wszystko szło jak z płatka. Robił to tak ostentacyjnie, że wszyscy musieli to zauważyć.

Pod osłoną nocy wszedł do namiotu ofiary i poderżnął mu gardło. Denat był zbyt fajny, aby walczyć o własne życie. Fuks wyciągnął ciało na zewnątrz i odsunął od namiotu.

Z całej historii płynie morał: Gdy złapiesz Fuksa, nie wypuszczaj go, bo już zawsze będzie cię Ignorował.

  1. Jestem fajniejszy od wszystkich, bo pierwszy skomentowałem 😛

  2. Cholera, a to ja miałem być fajniejszy!

  3. Powiedziano, że pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi, toteż na chwilę obecną najfajniejsza jestem ja !

  4. Uznałem, że jestem za fajny, żeby napisać komentarz, ale jednak stwierdziłem, że będę fajniejszy jak napiszę komentarz o tym, że jestem za fajny żeby napisać komentarz 😉

  5. Fuks i tak zabije nas wszystkich, jak będziemy się tak Ignorować

  6. […] Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby urządzono zlot ludzi fajniejszych od innych? Dorzućcie do tego morderstwo, poszukiwanie winnego oraz motyw. https://niedobreliterki.wordpress.com/2012/05/07/zlot-by-rafal-christ/ […]

  7. […] o zlocie ludzi fajniejszych od wszystkich innych, gdzie nikt nie odzywa się do nikogo. –> link. Nastąpi wówczas masa krytyczna prestiżu i dobrobytu, i okaże się, że największy prestiż ma […]

Dodaj komentarz