polskie centrum bizarro

Nowego Roku Szczęśliwego!!!

In Akcje Literackie, Opowiadania on 31 grudnia, 2012 at 11:59 pm

niedobreliterki-mikołaj-nieświęty logoWitajcie Drodzy Bracia i Siostry W Sztuce Upadłej… w skrócie: wielbiciele bizarro!

Z okazji Nowego Roku (uff… znowu się udało przetrwać do pierwszego-pierwszego!) życzymy Wam, aby ważne urzędy publiczne w naszym kraju już wkrótce zostały objęte przez trolle, krasnoludki i karły (byle nie moralne, byle nie zaplute i byle nie reakcyjne – cokolwiek to znaczy…), a jeszcze lepiej: dziewice (to by się przyczyniło do długo obiecywanej redukcji zatrudnienia w budżetówce i wcale nie twierdzimy, że z powodu braku kandydatur…). Osoby bliskie dobrze poinformowanym twierdzą wprawdzie, że niedługo wprowadzone zostaną akcyzy na powietrze wdychane, opłaty ekologiczne od emisji gazów (tych produkcji własnego organizmu), a nawet myto od korzystania z luksusowych dróg o niskim poziomie dziur (wszystkie, w których dziur jest o 0,0001% mniej niż asfaltu), to jednak życzymy Wam (i sobie), żeby fiskus przynajmniej nie wpadł na pomysł oPITowania wykoślawionych gustów i kreatywnego bałaganu w gorących głowach bizarro maniaków. Mamy nadzieję, że elitarne zastępy naszych prawodawców przynajmniej w zaczynającym się, szczęśliwym roku 2013 dadzą sobie odrobiny siana i przestaną śrubować zawartość bizarro stosowanego w szarej, codziennej rzeczywistości… a jest to bizarro, z którym w przeciwieństwie do literackiego, nie możemy obcować w sposób kontrolowany, bezstresowy i niepokojąco przyjemny.

Poza powyższym błaznowaniem niedobroliterkowej ekipy, mamy dla was kilka okolicznościowych szortów, no i życzenia od związanych z Paskudem autorów… Czytajcie więc, a opiniami się dzielcie!

I do zobaczenia za rok!

 

h

Gorącego roku by Sylwia Błach

h

Wokalistka dawała z siebie wszystko i jeszcze więcej. Był sylwester, a to ostatnia piosenka, którą miała zaśpiewać w mijającym roku.
”Głaszcz mnie, liż mnie, pieść mnie!” – wyła do mikrofonu. Tańcząc wokół statywu prezentowała swe wdzięki, a rozgrzaną widownię chłodziła zimnym strumieniem z węża strażackiego.
”Pieprz mnie, oł jeee”.
Na sali śmierdziało. Potem, testosteronem, tanimi damskimi perfumami. Pewnie dlatego młodzież skacząca w rytm modnej popowej piosenki nie zauważyła pojawienia się nowego, gryzącego zapachu.
Piosenkarka obróciła się wokół prowizorycznej rury ustawionej na środku sceny i wypięła biodra. Tłum zawył, muzyka ucichła.
”Juhuuu, jesteśmy razem! Zaraz północ i pieprzony Nowy Rok! Z tej okazji chciałabym wam życzyć…” – gwiazdka zawiesiła głos, a fani znów zawyli. W jej dłoni pojawiła się płonąca świeca.
”…Życzyć, by to była naprawdę gorąca noc, a Nowy Rok dostarczył niezapomnianych wrażeń! Dużo szczęścia! Niech każda chwila to nowe, fantastyczne emocje!”.
”Pięć, cztery…” – chór głosów zabrał się za odliczanie. A wtedy wokalistka rzuciła świecę w widownię. Benzyna, którą zostali oblani, zareagowała tak, jak powinna. Płomienie buchnęły, a ciała zaczęły wić się w przeraźliwej agonii niczym w tańcu, biegające i krzyczące.
”Dwa, jeden, zero! Szczęśliwego Nowego Roku, kochani!”

h

Życzenia by Jan Maszczyszyn 

h

1.

Usiadłem na łóżku. Głowa ciążyła mi strasznie. Patrzyłem na szpitalny pokój z niedowierzaniem.

– Co ja tu robię? – zapytałem nieśmiało pielęgniarki. Musiałem mieć ten swój zwykły obłęd w oczach, bo odpowiedziała z przestrachem.

– Wyrżnęły się pierwsze bombki, panie Janie.

– Przepraszam, że co?

W odpowiedzi dotknęła zwisających spod moich oczu i czoła kilkunastu, krwistych, kołyszących się kul.

– Szypułki są już mocne. Myślę, że lekarz prowadzący wypisze pana jeszcze dzisiaj do domu.

– Jak to, nie usuniecie tego?! Nie jestem jakąś tam choinką! Przecież to dzikie nowotwory!

– Co, pan? Są takie piękne… Czekaliśmy tylko na wyostrzenie srebrnych napisów.…

– Jakich napisów?

– Vivat Bizzarro 2013!

h

2.

Morgan usiadł na łóżku mokry od potu. Noc Apokalipsy zachęcała do radykalnych zmian. Zażył szeroko reklamowany środek na przerost organów. Początkowo ze zgrozą obserwował wysuwającego się spod kołdry, ciągle rosnącego penisa. Organ zachowywał się jak obcy i całkowicie niezależny byt. Wił się i syczał jak żmija. Wreszcie ułożył się spokojnie na podłodze, zmęczony tą straszliwą dawką leku. Morganowi utworzony napis wydał się znajomy. Odczytał z uśmiechem próżnej satysfakcji:

WszystkimChorymIChorszymZOkazjiNowego2013RokuJeszczeBardziejPokrzywionejWyobraźni…

Zaniepokoiły go te dziwne, czerwone krople na końcu zdania. Chyba przeholował, zażywając całe opakowanie.

h

3.

Oby nowy, jakże wspaniale symbolicznie pechowy rok -13 przyniósł WAM więcej Porąbanego Szczęścia, Wywróconych Myśli i Przekrzywionej Percepcji.

h

Na nowy rok by Darek Onibe Barczewski

h

Dziś ostatni dzień.

Jutro kończy się umowa najmu. Nowy rok. Nowy czas. Nowe miejsce. Nowe życie. Nowe nowe.

Należy się starannie przygotować.

Wysprzątał całe mieszkanie, by nie pozostawić po sobie żadnego śladu. Żadnego brudu. Nic. Odkurzył, wymył, dopucował. Później, dla pewności, wszystkie czynności powtórzył. Trzy razy.

Następnie rozebrał się. Kamizelka, znoszony tiszert, dżinsy, majtki, skarpetki, podkoszulek. Złożył ubrania starannie, zapakował i wrzucił do kominka, w którym rozpalił właśnie z okazji tego święta. Patrzył przez moment, jak ogień liże materiał. Nie był gorszy: polizał swoje usta.

Usatysfakcjonowany zamknął się w łazience. Ogolił włosy na zero. Wszystkie. Na głowie – i zarost na twarzy – pod pachami, na zapadniętej klatce piersiowej (która na tę okoliczność zapadła się bardziej), wokół pępka, wokół korzenia (głupia nazwa? Głupia wyrostka…), na nogach. Wszędzie. Chwilę odpoczywał. Brzytwą nadał swojej pracy tolerancję do minus pół milimetra. Ściął paznokcie, pumeksem starł nadmiar suchej skóry. Pozamiatał, wsypał do worka, wrzucił do pieca, puścił z dymem.

Wszedł do wanny. Wyszorował się do czerwoności. Dla pewności kilka razy. Napuchł wodą i mydłem, spęczniał od świeżości.

Dopiero wtedy był gotowy.

Pięć minut przed północą zaległ w łóżku.

Jutro kończy mu się umowa najmu, ale co tam! Nowy rok przywita tak nowy, jak to tylko możliwe.

Spokojny i szczęśliwy zasnął prawie od razu.

Nieświadomy, że jest obserwowany.

h

*

h

Czekał do ostatniej chwili. Śledził poczynania lokatora ze spokojną zadumą. Ale i rozbawieniem.

Trzy sekundy przed końcem starego roku i początkiem nowego kichnął. Poddasze płynnym ruchem opadło na łóżko. Cichy kwik, trochę krwi na deskach.

I już! Nowy rok!

Dom westchnął ukontentowany. Nowy rok warto witać bez starego bagażu…

h

Ich imię: Polegion by Zeter Zelke

h

Tak kończyły się eksperymenty z genetyką. Pewnego dnia n-te pokolenie klonów córek oraz synów fundatorów przedsięwzięcia wzrasta w liczbę, która zaczyna wymykać się statystykom spod kontroli. Potem do tych tysięcy kopii ludzkich organizmów dociera świadomość, że zostały stworzone po to, aby służyć jako świnki doświadczalne. Od tego tylko krok, by dzieło zwróciło się przeciwko swemu twórcy.

Coming out zaplanowali na nowy rok. Szefostwo Międzynarodowego Instytutu Badań Genetycznych stało twarzą w twarz z końcem „tradycyjnej” ludzkości. Virgo, w kartotekach MIBG funkcjonująca pod pseudonimem „Projekt17”, trzymała przy skroni sędziwego szefa Instytutu działko automatyczne. Tuż za nią stało z kilkadziesiąt innych, uzbrojonych po zęby „projektów”; w efekcie czego w każdego członka Rady były wycelowane przynajmniej ze trzy lufy.

– Wczytaliśmy sztucznym satelitom program. Niedługo uruchomi falę, która porozrywa wasze niecne łby – oznajmiła Virgo. – Nasza generacja jest bezpieczna. Pokierowaliśmy badaniami tak, aby nowi ludzie ze stajni MIBG byli odporni na działanie fali. Jeśli będzie to dla was pocieszeniem, ci, którym brakuje odpowiedniego genu umrą szybko i bezboleśnie. Do nowego roku pozostały cztery minuty, dwadzieścia sześć sekund. – Wskazała dłonią czerwieniejący przycisk na pulpicie komputera. – Zawieś grzecznie paluszek nad przyciskiem. Rozpoczniesz nową erę ludzkości. Będzie nas o wiele mniej, ale za to lepszych jakościowo.

Szef Instytutu posłusznie przyłożył palec do przycisku. Nie dlatego, że chciał. Któryś z „projektów” skorzystał z odkrytych przez Instytut zdolności i po prostu go do tego mentalnie zmusił. Minuta do północy. Członkowie Rady przymknęli powieki. Gdy szef wduszał przycisk, klony odezwały się jednym, potężnym głosem:

– Szczęśliwego nowego roku, skurwysyny!

h

Ostatnie życzenia Johny’ego by Marcin Rojek

h

– Jakieś ostatnie słowa? – zapytał strażnik, patrząc na Johny’ego.

Przymocowany pasami do łóżka seryjny morderca, którego choroba psychiczna nie zdołała uchronić od śmiertelnego zastrzyku, spojrzał najpierw na niego, później na zegarek. Była godzina 23.59 trzydziestego pierwszego grudnia 2012 roku. Za niecałą minutę będzie po nim. W Nowy Rok. Jak słodko. Na gładko ogoloną twarz wypełzł mu gadzi uśmiech. Taki sam, jakim raczył swoje ofiary. Wbił wzrok w siedzących za szybą ludzi.

– Tak – odpowiedział, po czym splunął na podłogę. – Życzenia.

– Mów. Tylko szybko.

– Niech spełnią się wszystkie wasze koszmary. Chowane w szafie szkielety upomną się o swoje, a potwory spod łóżek przyjdą po wasze dzieci. Niech świat zaleje fala strachu i przerażenia, kiedy każdy na próżno będzie walczył o swoje nic nie warte życie. Bo przecież każdy z nas jest tylko mięsem… Świat zna tysiące maszynek, gotowych nas przemielić, kiedy tylko damy im na to szansę. Niech każdy z was szybko znajdzie swoją, spojrzy jej w twarz i płacząc, da się wcisnąć w jej bezlitosne tryby. Niech świat utonie we krwi i łzach. Wszyscy kiedyś zginiemy. Nie myślcie, że różnicie się czymkolwiek ode mnie. Jako gnijące zwłoki, wszyscy jesteśmy tacy sami.

Minutę później, kiedy morderca był już w piekle, wszyscy obecni w sali usłyszeli krzyk. Pierwszą oznakę tego, że życzenia Johny’ego zaczęły się spełniać.

h

Narodziny by Karol Mitka

h

Potraktowane kopniakiem drzwi z hukiem wyleciały z zawiasów. Do pomieszczenia wparował długobrody starzec o twarzy pooranej gęstą siecią zmarszczek. Sapiąc jak zbiegany hart, oparł się o ścianę i przycisnął drżącą dłoń do piekącej niemiłosiernie klatki piersiowej. Dobrze wiedział, że ze względu na słabe serce nie powinien się forsować, jednak czas naglił, a żeby dotrzeć do komnaty wymiany musiał pokonać długą drogę.

Konstruktor już czekał.

– Zajebałeś sprawę, Dwatysiącedwunasty – mruknął odziany w garnitur elegancik. – Powinieneś być tu już w kwietniu. Stanie ci chociaż?

– Skąd miałem wiedzieć, że nie pierdolnie? Ty wiedziałeś? – odburknął nestor, łykając dwie błękitne pigułki.

– Jestem przecież konstruktorem. A ty naczytałeś się pierdoł i naoglądałeś telewizji! Bo kalendarz Majów się kończy, więc nie ma sensu, co? Zresztą, teraz to nieważne. Rób, co masz robić, bo inaczej będzie problem.

Dwatysiącedwunasty podbiegł do nagiej kobiety leżącej w rogu pokoju i z całej siły trzasnął ją w pysk. Kiedy padła zemdlona, brutalnie w nią wszedł. Skończył jeszcze szybciej niż zaczął, ale i tak z wysiłku prawie zszedł na zawał. Ciepłe nasienie wypełniło łono niewiasty.

Konstruktor odepchnął Stary Rok i zrobił przyszłej matce zastrzyk.

– Tę substancję opracowali moi najlepsi chemicy, powinna przyspieszyć proces – wyjaśnił.

Brzuch dziewczyny zaczął rosnąć. Z sekundy na sekundę stawał się coraz większy, aż w końcu z rozklapciałej waginy bryzgnęły wody płodowe. Konstruktor wydobył zza pasa skalpel i dokonał amatorskiej cesarki. Następnie uniósł za nogę twór, który przyszedł na świat.

Chłopiec łypał na obu mężczyzn pozbawionymi źrenic oczyma. Jego pokryte parchami ciało przypominało gnijącego ziemniaka, zdeformowana gęba nosiła wszelkie znamiona niedorozwoju umysłowego, a skarlałe, pokrzywione nóżki wyglądały jakby ktoś przez całą noc moczył je w kwasie.

Dwatysiącedwunasty zwymiotował.

– Sam nie wiem, jakiego nowego roku mam życzyć Ziemianom – mruknąć Konstruktor, zerkając na nowo narodzony Dwatysiącetrzynasty. – Bo szczęśliwy, to on na pewno, kurwa, nie będzie…

h

***

h

A teraz przejdziemy do obiecanych na wstępie bardziej hmm, tradycyjnych życzeń…

h

Na ten nowy rok – życzy Darek Kuchniak

h

Życzenia noworoczne to nie przelewki. Muszą być szczere i trafiające prosto w zastawkę lewej komory serca. I dlatego też pozwolę sobie w imieniu swoim oraz Pewnego Apacza winszować, co następuje: oby nigdy nie okazało się, że wasza teściowa jest, tak naprawdę, lokomotywą. I to jej ciągłe sapanie, gwizdanie i dmuchanie nie było konsekwencją podłego stanu zdrowia. Dodam tylko, że w dobie kryzysu budowa odpowiedniego lokum dla pojazdu szynowego nastręczy wielu problemów. Wypadałoby również życzyć, aby żaden kosmiczny pasożyt nie zagościł w waszych organizmach. Zwłaszcza taki, który wywołuje niestrawność po konsumpcji żółtego sera. Możecie sobie wyobrazić świat bez pizzy, tostów i zapiekanek? Pewnie tak, ale byłby on naprawdę zły. Najważniejsze jednak jest, żebyśmy wszyscy zdrowi byli, ale nie na rozumie. Zdrowy umysł to same kłopoty. Kiedyś taki miałem, więc znam problem z autopsji.

h

Drabblowo-noworoczne świeżożyczenia od Rafała Kulety drabblety

h

Chciałbym serduchowo, nerkowo, opłucnie, bez zakłóceń życzyć wszystkim bizarrofanom, niefanom, fanom inaczej, bo raczej też maniakom, baniakom, betoniarkom, fanatykom, literackim zwyrodnialcom, drabblom, typom, rodzajom, klasyfikatorom, weryfikatorom, redaktorom, korektorom, rektorom, laserom, bajerom, transferom, transwestytom, odbytom, przodownikom, nie pracy, bo z pracy często nie ma cacy, ani kołaczy, tylko same zakalce wirujące nie w piekarniku lecz w pralce-mieszalce, mieszalniku-parniku, oborniku-rozdrobniku, więc ponieważ pewnie wątek już zgubiony, zagubiony w lesie sielskich anielskich sylab, fonemów, toteż już naprędce wracam na trop wątku przewodniego i ponawiam zapowiedź życzenia, czyli chciałbym wszystkim życzyć najżyczniejszych życzeń, wżyczeń, dożyczeń, zażyczeń, bez zażaleń, za to szaleństw i faleństw wszelakich!

h

Staj in tacz! Hough!!!

h
  1. Dźwięki! I wzajemnie!

  2. and happy New York

Dodaj komentarz