polskie centrum bizarro

Archive for the ‘Fragmenty książek’ Category

„Grzejniś w Krainie-Ostrokrzewinie” – fragment książki Zoltána Komora

In Fragmenty książek on 7 grudnia, 2021 at 6:00 am

The Radiator Boy and The Holly Country by [Zoltán Komor]Wiadomo, że nie samymi opowiadaniami człowiek żyje. Opowiadania to krótkie przygody, a życie… życie to opowieść podzielona na rozdziały: długa i ciągnąca się aż do końca rolki. Bez skojarzeń. (Albo z.)

Nie każdego, jak wiadomo, ta życiopowieść rozpieszcza. Jednym z takich przykładów jest Grzejniś. Bohater najnowszej książki Zoltána Komora – która premierę ma, tak się składa, właśnie dziś! – przetrwał niesamowicie trudne dzieciństwo, o czym możecie przeczytać w poniższym fragmencie.

A kto chętny, może zapoznać się z całością w języku angielskim. Zachęcamy serdecznie: The Radiator Boy and The Holly Country


Grzejniś w Krainie-Ostrokrzewinie

Nazywali go Grzejnisiem, ponieważ wychował go obity stalą grzejnik. Miał zaledwie dwa lata, gdy jego ojciec, Surowe Mięcho, przywiązał go do kaloryfera, tłumacząc sobie: „Ten mały żuk gnojarz i tak wiecznie pałęta mi się pod nogami”. Wieczorami z radością patrzył, jak gorący metal przypala skórę płaczącego dziecka.

Surowe Mięcho podniecało cierpienie innych. Jako dziecko często powtarzał, że kiedy dorośnie, zostanie sławnym damskim bokserem. Jego pierwsze słowa jako niemowlaka brzmiały: łamać żebra. Wiele lat później w stodole stworzył sobie żonę z worka wypchanego słomą i wiórami. Nazwał ją Workobietą i na zmianę bił oraz posuwał. Kiedy z nią kończył, krople spermy wylewały się z jej trocin jak paciorki na podłogę szopy.

Na jego nieszczęście los połączył go z kobietą, której w żaden sposób nie zdołałby pokonać. W noc poślubną skopała mu tyłek po tym, jak próbował ją spoliczkować. W jej krępych ramionach wiły się żmije, oskubane samce ptaków trzepotały skrzydełkami w jej źrenicach, twarz zaś pozostawała niewzruszona niczym blady kożuch unoszący się na wierzchu ugotowanego mleka. Surowe Mięcho zmuszono do wyładowywania swej agresji na ich pierworodnym i zamiast damskim, zajął się dziecięcym boksem. W ten sposób, przynajmniej częściowo, osiągnął swój plan na szczęśliwe życie.

Matka nie dbała o to, że Surowe Mięcho znęcał się nad chłopcem, który kiedyś odlepił się jak stalaktyt od jaskini jej łona, gdy spała snem sprawiedliwych. Jak wiecie, odznaczała się ona taką krzepą, że nie obudziły jej nawet bóle porodowe. Urodziła pomiędzy dwoma chrapnięciami, a na śniadanie zjadła pępowinę. Ta szorstka kobieta uważała, że dobrze byłoby, gdyby dzieciak nauczył się chronić siebie tak szybko, jak się da – bez pomocy jej lub kogokolwiek innego – dlatego poszła obierać ziemniaki w kuchni, zamiast go pielęgnować i chronić.

Zapach spalonej ludzkiej skóry. Usta małego chłopca zaklejone taśmą klejącą. Lina zaciskająca się na jego chudych nadgarstkach. Tak mijały dni, a dzieciak przywiązany do kaloryfera słuchał dudnienia rdzawej wody przelewającej się wewnątrz grzejnika. W końcu zaczął rozumieć te dźwięki, te metaliczne kliknięcia tworzyły słowa w jego głowie. Kaloryfer nauczył go mówić. W konsekwencji za każdym razem, gdy chłopiec się odzywał, z jego gardła wydobywały się klik-klakające odgłosy, mokre, owadzie. Ponieważ jego mięśnie zanikły podczas kaloryferowej niewoli, nawet nie nauczył się chodzić. Jego skóra stała się szorstka, pełna pęcherzy i oparzeń.

– Przestań tak ciągle jęczeć! – krzyczał na niego Surowe Mięcho. – Niedługo nadejdzie Boże Narodzenie! Wtedy cię uwolnię!

Ojciec obiecywał, ale lata mijały, a tak zwane Boże Narodzenie nigdy nie nadchodziło. Czytaj resztę wpisu »

„Deus Ex Machina. Człowiek, który zniknął” Kornela Mikołajczyka rusza na podbój!

In Fragmenty książek, Książka, Patronat on 5 sierpnia, 2020 at 5:42 pm

828940-352x500Nie trzeba chyba wspominać, że ekipa Niedobrych Literek niezwykle utalentowaną jest, a że piękną i przystojną, to już w ogóle. Każde z nas jednak czasem zrobi sobie przerwę w dwunastogodzinnej sesji samozachwytu z udziałem lustra, by zasiąść miast tego przed klawiaturą i napisać coś, co wyrwie z kapci szeroko pojętą publikę. Dziś jest to Kornel Mikołajczyk, którego książka „Deus Ex Machina. Człowiek, który zniknął” (Wydawnictwo Gmork) świętuje swoją premierę. Chapeau bas!

A co dla przeciętnego czytacza bizarro ma do zaoferowania taka cyberpunkowo-detektywistyczna pozycja? Ano, sporo dziwności, jako że świat XXII wieku do normalnych nie należy. Główny bohater przebrany za postać z czarnego kryminału i uganiający się za kosmitami? Proszę bardzo. Hologramowa asystentka przewrażliwiona na punkcie swojej bezcielesności? Jak najbardziej. Kotołak-cyborg o świadomości człowieka i niepokojących tendencjach megalomańskich? Czemu nie?! A to tylko główni członkowie Deus Ex Machina: biura detektywistycznego spraw niemożliwych.

Nadal nieprzekonani? Jeśli tak, to sprawdźcie skrzynkę odbiorczą poniżej – ktoś właśnie napisał Wam wiadomość…

 

h

Wstęp: Masz wiadomość!

h

Od: waymaker@pla.net
Temat: Deus Ex Machina – specjalnie dla Ciebie!
Filtr spam: 32,5% prawdopodobieństwa, brak reklam, warte uwagi
Szacowany czas lektury: 00:02:15
Anty-malware: nie wykryto zagrożeń

Wyobraź sobie nieskończony ocean informacji. Bezmiar bitów tak rozległy, że nawet horyzont wydaje się tylko mirażem; za jednym morzem danych kolejne morze, treść tworząca się sama z siebie, falująca połączeniami, wiecznie w ruchu.
To właśnie PlaNet – Globalna Sieć.
Większość z nas woli bezpiecznie serfować na powierzchni tego tworu, w miękkim blasku cyfrowego słońca, sprawdzając najnowsze doniesienia ze świata, Kontaktując się ze znajomymi, grając w MMORPG przez Virtuality czy wypożyczając najnowsze holo-dramy na wieczór. Są to Rzeczy Normalne i Znane i nie ma w nich absolutnie nic złego. W zasadzie, trudno znaleźć kogoś, komu nie sprawiałyby przyjemności.
Wystarczy jednak, że zboczysz z przetartych szlaków informacyjnych, zapukasz nieopatrznie do złego link-dooru, a znajdziesz się wśród Rzeczy Dziwnych i Nieznanych – w mrocznych głębinach infoceanu. To tutaj na nieindeksowanych forach dyskusyjnych można wynegocjować kupno zakazanych implantów. To tutaj na zakamuflowanych aukcjach sprzedaje się bezcenne antyki z Chin i mordercze klony. To tutaj wreszcie w czerwonych komnatach można spełnić każdą erotyczną zachciankę, na jaką pozwala haptyczny feedback awataru. To kraina cieni i potworów, którą odwiedzają wyłącznie szumowiny, desperaci i inne potwory; kraina uparcie dowodząca teorii, że błądzić jest rzeczą ludzką.
Ale pod całym tym morzem danych, w zimnym mule, kryje się jeszcze jedna warstwa informacji. Miejsce, w którym lądują wraki komnat, cyfrowy pył i obumarłe załączniki. Domena Rzeczy Niemożliwych i Zapomnianych.
Pewnego dnia zabłądziłem do jednej z takich komnat WWW. Nazywała się „Tajemnica trójkąta marsjańskiego”. Wypełniały ją nieostre jpeg-plakaty UFO, przeklejone artykuły o kręgach w zbożu, wydumane teorie spiskowe i cała reszta podobnych bredni, składających się na azyl człowieka wyraźnie owładniętego obsesją. Przekopywałem się przez natłok materiałów, poszukując w nich sensu – jeden zielony ludzik za drugim zielonym ludzikiem. Ale żadnego sensu nie było. Była tylko chorobliwa monotematyczność, garść niewyjaśnionych zjawisk i pajęczyna poszlak. Zero wyjaśnień, zero opisów, czysta idée fixe.
Byłem już gotów porzucić to miejsce, postawić na komnacie krzyżyk. Wrócić z powrotem na powierzchnię, do znajomych wód codzienności.
Lecz wtem pod całą tą masą niedorzecznych treści znalazłem pewne archiwum. Pozbawione hasła czy szyfrowania, z licznikiem kliknięć wskazującym na mniej niż dwa tysiące wyświetleń, archiwum to wypełniały myślowe narracje – „mentalogi” – niegdyś szalenie popularne, zapisane w przestarzałym formacie. Historie skierowane do wszystkich i do nikogo, przemyślnie ukryte pod eksabajtami dryfujących śmieci.
Bez zastanowienia odtworzyłem pierwszą z nich. A potem kolejną, kolejną i jeszcze jedną – aż mój podłączony do Sieci mózg zapełnił się po brzegi dziwnymi wizjami, tajemniczymi zbrodniami, pytaniami bez odpowiedzi. I zrozumiałem, że muszę podzielić się z kimś tym odkryciem.
Wybrałem właśnie ciebie.
Niniejszym załączam cztery historie z obszernych archiwów Deus Ex Machina. Jestem przekonany, że ty – jak i ja – znajdziesz w nich coś dla siebie.
Wyrwij się choć na chwilę z Normalności i zanurz w tym, co Niemożliwe.
Ostatecznie, jak długo można unosić się na powierzchni jak bezmyślny plankton?

Załączniki:
1886_człowiek_który_zniknął.mlog (2.11 GB)
1956_chińska_podróbka.mlog (1.39 GB)
2512_wypadek_w_pracy.mlog (1.57 GB)
2654_aidoru_superstar.mlog (1.45 GB)

 

Sprawdźcie, gdzie nabyć książkę na stronie Wydawnictwa Gmork:

Deus Ex Machina. Człowiek, który zniknął

„Nawiedzona wagina” by Carlton Mellick III (fragment)

In Fragmenty książek, Różne, różniste on 1 sierpnia, 2019 at 11:09 pm

Niedobroliterkowa redakcja wstydzi się. Tak, strasznie się wstydzimy i posypujemy głowy popiołem, bo nie my jako pierwsi piszemy o tym, że po latach oczekiwania wreszcie w Polsce ukazała się książka tytana bizarro fiction Carltona Mellicka III. „Nawiedzona wagina” została niedawno wydana przez wydawnictwo Dom Horroru, dzięki uprzejmości którego prezentujemy Wam pierwszy z rozdziałów wspomnianego dzieła. Tak, nie przewidziało Wam się. „Nawiedzona wagina” to pozycja, która da Wam znacznie więcej satysfakcji, niż się spodziewacie!

Nawiedzona wagina (rozdział I)

Bałem się uprawiać seks ze Stacy, od kiedy odkryłem, że jej pochwa jest nawiedzona.

Kiedy się poznaliśmy, zupełnie tego nie zauważyłem. Wydawało się, że wszystko z nią w porządku. A nawet lepiej niż tylko w porządku. Była świetna! W każdym razie przez pierwszy rok. Po zaręczynach Stacy przeprowadziła się do mnie i wtedy odkryłem dziwne dźwięki, które wydawała przez sen. Początkowo myślałem, że po prostu chrapie. Potem, że nie wyłączyliśmy telewizora. Słyszałem głosy w ciemności – szepty, potem śmiech. Potem płacz. Potem zawodzenie. Dźwięki były przytłumione, ale z każdą nocą stawały się coraz wyraźniejsze.

– Skąd, u licha, pochodzą te dźwięki? – spytałem Stacy pewnego wieczora.

– Że co? – Zamrugała, wyrwana ze snu.

– Słyszę głosy dobiegające ze ścian – powiedziałem.

– Och… – odpowiedziała.

– Serio – kontynuowałem.

– To nie ze ścian – powiedziała.

– To ze mnie.

– Z ciebie?

– Ze środka – odparła, odkrywając kołdrę i wskazując na swoje krocze.

Parsknąłem.

– Posłuchaj – powiedziała, ściągając moją głowę w dół  i przyciskając ucho do swojej waginy. Jakbym słuchał szumu oceanu we włochatej muszelce z ciała.

– Jaja se robisz!

Zachichotała. Pewnie żartowała.

Ale wtedy to usłyszałem…

Głos w niej.

Nie rozumiałem słów. Kobieta płakała i bełkotała w jakimś chorym języku. A potem wrzasnęła mi prosto w ucho, a ja wyskoczyłem spomiędzy nóg Stacy.

Moja dziewczyna śmiała się ze mnie, mrużąc ciemnobrązowe oczy.

– Co jest, do cholery! – wrzasnąłem.

– Mówiłam! – powiedziała.

– Co to jest?

– Duch – odparła.

– Co?!

– Jestem nawiedzona – powiedziała, dotykając swojej pochwy z uśmiechem.

– W jaki sposób duch dostał się do środka?

– Nie wiem – odrzekła.

– Jest tam już od dawna.

– Czemu nic z tym nie zrobisz? – spytałem.

– Co ja mogę zrobić?

– Nie wiem… po księdza zadzwoń?

– A co ksiądz poradzi? Wetknie tam krzyż i wypędzi duchy?

– Może…

– To naprawdę nic wielkiego. Przywykłam.

– Jak… – Właściwie to nawet tak mi się podoba.

Skrzywiłem się do żaglówki na obrazku na ścianie za nią.

– Tak – powiedziała, rozkładając nogi w poprzek moich kolan.

– Kto inny ma nawiedzoną waginę? – Spłaszczyła gąszcz włosów łonowych i rozciągnęła wargi sromowe w celach badawczych.

– Moich poprzednich facetów to kręciło.

Potrząsnąłem głową, kiedy się uśmiechnęła. Mnie to odrzucało. Ale fakt, że bałem się jej waginy, wydawał się ją podniecać.

Kochaliśmy się zaraz potem. Dla niej był to nasz najdzikszy akt seksualny ze wszystkich. Trzymała mnie pod sobą, ssąc moją dolną, spierzchniętą wargę, podczas gdy penis wsuwał się w jej nawiedzone rejony. Czerpała przyjemność z wyrazu przerażenia na mojej twarzy. Dla mnie było to najbardziej krępujące seksualne doświadczenie w życiu. Przysięgam, że tamtej nocy czułem dziwne rzeczy w jej wnętrzu. Upiorny oddech na czubku fiuta.

 

Byliśmy jednak tak szaleńczo zakochani! Nie brałem pod uwagę odejścia z powodu ducha w jej pochwie. Była dla mnie wszystkim. Tak ∞ ją kochałem! (Znaczy nieskończenie).

Pochłaniała mnie od naszego pierwszego spotkania. Poznaliśmy się w autobusie, przypadkowo zasypiając, moja głowa na jej kolanach, przykryta kocem jej brązowych loków, gorący oddech na moim karku. Kiedy się obudziliśmy, powiedziała: „miło było”, a ja się uśmiechnąłem. Była bardzo wysoka, zwłaszcza jak na Azjatkę. Prawie trzydzieści centymetrów wyższa ode mnie. Miała jedwabiste, kręcone włosy i nosiła małe, owalne okulary.

Powiedziała, że ma wygodne łóżko, w razie gdybyśmy chcieli kontynuować sen. Zgodziłem się, sądząc, że ma na myśli seks. Całą drogę do domu świeciłem oczami, próbując ukryć wzwód pod płaszczem. Ale ona naprawdę chciała tylko spać. Było późno. Oboje wracaliśmy z drugiej zmiany. Poszliśmy do jej małego mieszkanka o podłodze zasłanej praniem – upierała się, że jest czyste – i rozebraliśmy się do koszul, bielizny i skarpetek.

Miała rację. Łóżko zdecydowanie było wygodne. Największe, najbardziej puchate w jakim kiedykolwiek spałem. Przytulała mnie całą noc jak misia. Nawet nie znaliśmy naszych imion, ale były to najmilsze momenty, jakie kiedykolwiek spędziłem z drugą osobą.

Przedstawiliśmy się sobie następnego ranka.

– Steve! – powiedziała, wyskakując z łóżka na kuchenny blat. – Nie znoszę tego imienia! Widziałem jej kakaowe sutki przez T-shirt. Musiała zdjąć stanik jakoś w nocy.

– Przykro mi… – odparłem.

– Ha, ha! – powiedziała, wyciągając zębami lucky charma z pudełka. – Kiedy chcesz to znowu zrobić? – spytała.

Wzruszyłem ramionami.

– Dziś wieczorem?

Przytaknąłem, zakładając spodnie.

– Do zobaczenia w autobusie – powiedziała, kiedy wychodziłem.

Przez trzy tygodnie spaliśmy tak razem. Żadnego seksu. Nie całowaliśmy się. Nigdy nie zdjęliśmy nic więcej niż spodnie. Tylko śniliśmy razem.

Krótkie rozmowy. Żadnych randek. Nie poznawaliśmy się. Tylko spanie. Traktowała mnie jak żywą przytulankę.

 

W końcu zaczęliśmy rozmawiać.

Dowiedziałem się, że jej ulubione danie to nadziewane liście winogron, a wszystkie jej ukochane filmy to produkcje rosyjskie. Urodziła się w Tajlandii, ale została adoptowana przez bogatą rodzinę Afroamerykanów, zanim jeszcze nauczyła się chodzić, w związku z czym spędziła większość życia na bogatych przedmieściach Los Angeles. Studiowała dziesięć lat tutaj, w Portland, uzyskując dyplomy na wszystkich możliwych kierunkach. Nie interesowała jej kariera. Po prostu lubiła uczyć się nowych rzeczy, a jej rodzice płacili za wszystko, aż skończyła trzydzieści lat. Wtedy odcięli ją od portfela i musiała znaleźć pracę. Niestety dyplomy z filozofii, historii, rosyjskiego, antropologii, psychologii i humanistyki okazały się bezużyteczne na rynku pracy, więc zatrudniła się w jednym z tych hipsterskich butików odzieżowych w centrum. Wtedy odkryła, że projektowanie ubrań to jej życiowa pasja i od tamtej pory oszczędzała na powrót do szkoły.

 

– Ja nigdy nie byłem w koledżu – wyjawiłem.

– Nigdy, przenigdy? – dopytywała.

– Chciałem zostać muzykiem. Śpiewałem i grałem na gitarze. Chciałem być jak Beck lub ten koleś z Soul Coughing. Poddałem się po dziesięciu latach, podczas których niczego nie osiągnąłem. Tłumy mnie nie pokochały. Kluby nocne przestały mnie zapraszać. Wciąż grałem na scenie otwartej w Produce Row, ale w końcu to rzuciłem. Miałem dość braku aplauzu. Dość ignorujących mnie ludzi, którzy gawędzili przy stolikach, jakby mnie tam nie było. Jedna wielka strata czasu.

– Czy granie cię uszczęśliwiało? – spytała.

– Tak – odparłem. – No to nie była to strata czasu – powiedziała.

Wtedy zrozumiałem, że jestem w niej zakochany.

 

Kilka miesięcy później wciąż jednak nie zdawałem sobie sprawy, że ona czuje to samo. Powtarzała, że jestem mały i słodki, ale to niczego nie dowodziło. Terier też taki jest,  a ja chciałem, żeby kochała mnie bardziej niż teriera.

Pierwszy raz kochaliśmy się w dniu, w którym dowiedziałem się, że odwzajemnia moje uczucia. Spacerowaliśmy po parku, niedaleko muzeum sztuki, rozmawiając o muzyce. Mówiła, że chce skonstruować theremin i założyć zespół. Spytałem, czy mogę dołączyć. Zaprzeczyła. Chciała grać Schuberta i Debussy’ego na thereminie, uważała, że nie pasowałbym. Potem rozmawialiśmy o planach interpretacji Śmierci i dziewczyny i jak chciała ją dopasować do przedstawienia bondage.

Idąc, minęliśmy parszywego bezdomnego. Miał ze czterdzieści lat, spał na ławce, drżący i przemoknięty. Rozpoznałem go. Miał na imię Donut. A w każdym razie tak zwracali się do niego kolesie. Niewiele myśląc, zdjąłem płaszcz i okryłem go nim. Dziwne, bo latami nie dawałem bezdomnym nawet drobnych. Dawno temu, po przeprowadzce do Portland, robiłem to codziennie. Jeśli miałem drobne i ktoś o nie poprosił, oddawałem. Ale w końcu przestałem. Głównie dlatego, że przeszedłem na płatności kartą. Zwyczajnie nie miałem monet. Ale i tak o nie prosili. Za każdym zakrętem, dzień za dniem. Kiedy miałem drobne, nawet nie dziękowali. Kiedy przepraszałem za ich brak, wkurzali się i pluli mi na buty. Donut był z nich najgorszy. Krępy, czarnoskóry facet w jaskrawopomarańczowym swetrze warował w okolicach Pioneer Square. Nie od razu prosił o drobne. Najpierw pytał, czy mam jakiś problem z czarnymi. Mówiłem, że nie. Potem prosił o drobne. Dawałem, jakby udowadniając, że nie mam problemu z czarnymi. Wtedy on ciągnął za mną całą przecznicę, prosząc o nieco więcej. Oddawałem mu, ile miałem, nawet dolara czy dwa. Znów prosił o więcej. Jeśli kiedykolwiek odmawiałem, nazywał mnie rasistą.

– Och, więc teraz jesteś skinheadem – mawiał. – No to sieg heil, skinheadzie! – i wrzeszczał tak dwie kolejne przecznice. – Sieg heil! Sieg heil!

Po kilku takich konfrontacjach zacząłem unikać wszelkich interakcji z bezdomnymi. Nawet na nich nie patrzyłem. Ale wtedy, podczas spaceru w parku, oddałem Donutowi mój płaszcz za dwieście dolców, temu samemu Donutowi, który wyzywał mnie od rasistów, kiedy nie dostał drobnych. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Wcale nie chciałem oddać mu płaszcza. Nie musiałem niczego udowadniać. Po prostu zobaczyłem kolesia marznącego na ławce i przykryłem płaszczem, a potem poszedłem dalej. Może to z powodu Stacy. Może czułem się po prostu tak szczęśliwy, idąc obok niej, że chciałem uszczęśliwić kogoś innego. Nie wiem. Kiedy Stacy zobaczyła, że oddałem płaszcz, jakby to była zupełnie zwyczajna, codzienna czynność, zatrzymała mnie, pochyliła się i złożyła na moich ustach głęboki pocałunek, a potem wyznała mi miłość. Jej oczy błyszczały. Kochaliśmy się tej nocy, po czym jej puchate łoże szybko zostało przestawione do mojego domu.

 

Niedługo potem znów natknąłem się na Donuta. Wciąż wyzywał mnie od nazistów, nosząc mój płaszcz za dwieście dolców na pomarańczowym swetrze. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Krzyknął swoje sieg heil, a ja i tak się uśmiechałem. Widać było, że wkurzyło go to jeszcze bardziej, bo zagroził, że mnie spierze na kwaśne jabłko, ale tamtego ranka czułem się tak szczęśliwy, że nic mnie nie ruszało.

/…/

PS. Zainteresowanych zakupem „Nawiedzonej waginy” odsyłamy na stronę wydawnictwa Dom Horroru:

http://domhorroru.pl/

bądź do księgarni, których listę znajdziecie poniżej:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4881259/nawiedzona-wagina

 

 

 

 

 

 

 

„Hrabianka Asperia”, czyli trzecia część trylogii solarnej autorstwa Jana Maszczyszyna

In Fragmenty książek, Konkurs, Patronat on 26 kwietnia, 2017 at 6:00 am

Czy jest tutaj ktoś, kto nie zna Jana Maszczyszyna? Wątpię. Jednak, gdyby takaż osoba się znalazła, zaraz zajmie się nią nasz niedobroliterkowy Paskud. Nie, nie będzie ani bicia, ani gwałtów, ani prania mózgu. Tym razem postanowiliśmy dać osobie, bądź osobom szansę. Wytłumaczymy i pokażemy. Jest okazja związana z twórczością Jana, a poprzez tę twórczość i z jego osobą się zaznajomić. Bo dzieło jest wszak odbiciem duszy autora. Niedobre Literki ogłaszają wszem i wobec, że oto mają zaszczyt zaprezentować trzecią części trylogii „Światy solarne” pod tytułem „Hrabianka Asperia„. Pozostaje nam zatem zachęcić do przeczytania kilku fragmentów oraz obejrzenia garści grafik autorstwa Pawła Leśniewskiego.
Aha. Dla wytrwałych, na samym końcu KONKURS. Do wygrania oczywiście trylogia solarna.

Czytaj resztę wpisu »

„Światy Solarne” Jana Maszczyszyna już w sprzedaży!

In Fragmenty książek, Książka, Patronat on 15 kwietnia, 2015 at 6:00 am

steampunk frontNiedawno zapowiedzieliśmy rychłą premierę naszej własnej antologii, ale to nie znaczy, że najbliższe tygodnie nie przyniosą nam innych wyśmienitych premier literackich. „Wyśmienite” w tym przypadku oznacza takie, które spodobają się czytelnikom, zwolennikom i ofiarom bizarro. A to, na co chcemy zwrócić waszą uwagę dziś, ma atest, oficjalny patronat i pełne poparcie Paskuda et consortes. Ba, oddaliśmy nawet w zastaw autorowi naszego własnego Grzywacza, żeby napisał przedmowę odpowiednio podkreślającą majestat polecanej dziś przez nas pozycji.

Jana Maszczyszyna, naszego przyjaciela, stałego dostarczyciela frapujących tekstów z pogranicza bizarro, science fiction i czegoś, czego nie da się nawet określić (ale jest dziwne, surrealistyczne i nietypowe jak trzeba) oraz łącznika polskiej fantastyki w dalekiej Australii, nie trzeba wam w ogóle przedstawiać. Jeśli wchodzicie na literki regularnie, to już go znacie, a jego opowiadania kochacie. Powiemy tyle: właśnie dziś, 15 kwietnia, nakładem wydawnictwa Solaris ukaała się pierwsza powieść Jana, Światy Solarne. Jest to z jednej strony kontynuacja wszystkiego, co z jego twórczości znamy i co w niej kochamy. Ale z drugiej coś zupełnie nowego i uwierzcie, takiej retro-spaceoperowej rzeczywistości nie wykreował jeszcze żaden polski pisarz. Zagraniczny pewnie też. Także warto, oj warto.

Tom ów można już zakupić pod tym adresem. Jesteśmy pewni, że tylko nazwisko autora przekona was w pełni do natychmiastowego zamówienia sobie książki, ale każdy lubi fajny fragmencik, więc poniżej bardzo fajny fragmencik, który wybrał specjalnie dla nas sam Jan (totalny ekskluziw, ten znajdziecie tylko u nas!)… Czytaj resztę wpisu »

„Bizarro dla zaawansowanych” – odsłona druga (z Mellickiem!)

In Fragmenty książek, Książka on 13 kwietnia, 2015 at 2:50 pm

unnamedHejo, myśleliście, że tak tylko rzucimy hasło i przestaniemy atakować was naszą najnowszą antologią? To się myliliście (tu następuje złowieszczy śmiech i inne prychania Paskuda)! Ale my tak w dobrej wierze, żeby dać wam posmakować smaczków, zanim będziecie się mogli rozsmakować w kompletnym dziele jako czytelnicy Bizarro dla zaawansowanych.

A dziś smaczek, na których obliże się spora grupa fanów dziwności wszelakich. Początek opowiadania Carltona Mellicka III, czyli guru i mistrza bizarro oraz króla bokobrodów (niekoronowanego… chyba), będącego mroczną wizją sportów walki przyszłości… w których zawodnicy nie do końca zachowują ludzkie oblicze, tudzież zasady fair play.

A jeśli ten fragmencik przypadnie wam do gustu, całość opowiadania można przeczytać w naszym zbiorku, obok innych opowiadań tuzów z USA i najlepszych tekstów najlepszych polskich autorów dziwnej literatury. Bizarro dla zaawansowanych można nabyć w przedsprzedaży na Allegro (i tylko tą drogą), ilość egzemplarzy ograniczona, więc zaklepujcie sobie, bo już niebawem rozsyłka! Czytaj resztę wpisu »

„Kotku, jestem w ogniu” by Dawid Kain – premierowy fragment

In Fragmenty książek, Patronat on 25 września, 2014 at 6:00 am

kotekElo, biz-drużyno! Dziś mamy dla was ekskluzywny (niepublikowany dotąd nigdzie poza samą książką) fragment powieści „Kotku, jestem w ogniu” Dawida Kaina. Książka w wersji papierowej i elektronicznej pojawiła się już w wielu miejscach – najtaniej obecnie w: Madbooks, Selkarze oraz Bonito, zaś ebook znajdziecie nawet w Gandalfie za dyszkę (a skoro już mówimy o okazjach i promocjach, warto wspomnieć, że slasherowo-bizarrową „Wojnę Świrów” Kaina & Kyrcza da się obecnie upolować w Legimi oraz Solarisie).

Co ciekawe,  „Kotek” doczekał się już dwóch dodruków, co dobrze świadczy o czytelnikach polskiego bizarro i fantastycznego eksperymentu z pogranicza wielu gatunków. Czytaj resztę wpisu »

Kainowo-kyrczowe patronaty

In Fragmenty książek, Książka, Patronat on 23 sierpnia, 2014 at 6:00 am

niedobreliterkiJego Wysokość Paskud rozzuchwalił się ostatnio, rozdając patronaty na lewo i prawo. Niedobroliterkowa redakcja oczywiście nie posiada się z radości, bo najwyraźniej bizarro w naszym pięknym, a niekiedy piękniejszym kraju zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. O ile nie wiemy, czy dla kraju to będzie miało dobre skutki (na pewno dziwne jak tylko dziwnymi mogą skutki być), to wedle naszego skromnego zdania są powody do mruczenia. Mrau.

Dziś mamy dla was ekskluzywny (to znaczy przeznaczony wyłącznie dla naszych czytelników) fragment Wojny świrów Dawida Kaina i Kazka Kyrcza Jra. Przy okazji podrzucamy parę linków, pod którymi za śmieszne pieniądze można nabyć ebuki rzeczonej Wojny świrów i kotku, jestem w ogniu. Zapraszamy podwójnie! Czytaj resztę wpisu »

„Podwójna pętla” by Kazimierz Kyrcz Jr.

In Fragmenty książek, Książka, Różne, różniste on 10 lipca, 2013 at 6:00 am

PP_okladka Lato, lato wszędzie, a więc z nieba nawala żarem (przynajmniej tymczasowo). Nic to, spaleni słońcem czy nie, działamy. Korzystając z okazji, że oszołomiony udarem słonecznym Paskud udał się na krótkie leczenie, na niedobroliterkowe łamy podrzucamy odrobinę prywaty.

Otóż śpieszymy donieść, że światło dzienne (i nocne) ujrzała właśnie powieść jednego z naszych redaktorów, a konkretnie Kazka Kyrcza wciąż Juniora (oby na wieczność, bum bum!). Niebagatelna to wiadomość, bo tym razem autor atakuje solowo (acz ze zdwojoną lub nawet poczwórną siłą) i bardzo efektywnie (efektownie zresztą też), o czym świadczą pierwsze reakcje czytelników. Podwójna pętla nie jest dziełem stricte bizzarycznym, aczkolwiek echa naszego ulubionego gatunku są w niej jak najbardziej obecne. Coby nie być gołosłownymi, poniżej wklejamy fragment tegoż. Czytaj resztę wpisu »